Znacie pewnie to przeświadczenie, że trzeba spiąć przysłowiowe poślady i zrobić coś konstruktywnego bo to ostatnie chwile… słońca (przed zbliżającą się słotą jesienną), śniegu (przed nadchodzącymi roztopami), wiatru (przed zapowiadaną flautą).
Musiałam sobie odbić deszczową aurę w jakiej przyszło mi startować we wczorajszych zawodach. Sprawdzam pogodę, szukam map i po chwili znajduję trochę zapomnianą ale jakże wyjątkową destynację: Dolinki Podkrakowskie. W przewodniku Compassu (
Rekreacyjne trasy rowerowe okolic Krakowa) wyszukuję pętli, która prócz zrobienia kilometrów będzie miała walor krajoznawczy.
45 kilometrowa pętlę zaczynam w Szklarach. Teren tutaj jest mocno pofałdowany, właściwie mam wrażenie, że bardziej przypomina ten krajobraz kompaktowe góry niż jurę (przynajmniej tą cześć północną, którą znal lepiej i do której jestem przyzwyczajona). Mijam wiele miejsc, które kojarzę z osobnych eskapad - albo jeszcze z czasów harcerstwa (Łazy) albo czasów wczesno-wspinaczkowych, gdzie w skałki jeździłam z KW Katowice (Dolina Kobylańska, Będkowska).
Trasa w dużej mierze prowadzi po drogach i dróżkach, no chyba, że na własne życzenie chcemy ją sobie skomplikować. Ja na przykład postanowiłam wjechać na wzgórze górujące za Krzeszowicami, by następnie znaleźć się w środku strzeżonego zakładu - Kopalni Wapienia Czatkowice. Generalnie no comment... szelątałam się w te i we wte od jednej bramy zamkniętej na łańcuchy i strzeżonej drutem kolczastym po drugą. Żywej duszy, monitoring, znaki informujące o zakazie wstępu... miałam wrażenie, że będą do mnie strzelać. Jakież było zdziwienie gdy wyszedł stróż z głównej bramy i spojrzał na mnie jak na zjawę pytając mnie czy wiem, że tu nie można przebywać i co ja właściwie tu robię? No cóż.... to był mały "fakap" nawigacyjny, na którym spędziłam sporo czasu. Reszta drogi już jakoś poszła... Urokliwa Dolina Eliaszówki, Klasztor Karmelitów Bosych, pole golfowe w Paczółtowicach, cudowne drewniane Sanktuarium z 1510r., ostańce i wszechobecne kolory jesieni mieniącej się w pełnym słońcu...
Track trasy znajduje się
tu. Polecam na weekendową przejażdżkę :)
|
W tej części Jury mnóstwo jest szlaków pieszych i rowerowych. |
|
Jesień, jesień....jesień ach to ty. |
|
Nie wiedziałam, że takie góry w ogóle istnieją. |
|
Pole kukurydzy - bez kukurydzy. |
|
Sanktuarium z 1510r. |
|
Piękna nasza Jura cała. |
|
Wapienne ostańce co krok. |
|
|
Profil hipsometryczny trasy - założonej trasy - bez moich wariacji na temat. |
|
Zarys wycieczki |
No normalnie koło mnie, koło domu przejechała. Nic nie powiedziała. Trzeba było zapukać, za przewodnika wziąć ;) A tak na poważnie trasa jedna z lepszych. Często tu jeżdżę. Dziś nawet jestem z kolegą umówiony na podobną trasę. Start w dolinie Bolechowickiej.
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę lokalizacji! Bajka! Następnym razem planując wypad w tamte strony zapukam do drzwi z prośbą o szklankę wody :)
Usuń