26 grudnia 2009

la noche buena, Navidad



Jestem 3200 km od domu, od rodziny ktora wlasnie siada do stolu, od choinki pod ktora przez 24 lata zostawialismy sobie prezenty, od mojego psa, ktory zawsze ma mowic i nigdy nie mowi ludzkim glosem o polnocy, od przyjaciol, sniegu, zimna, pierogow z kapusta i grzybami, zupy grzybowej, kompotu ze sliwek ktorego nienawidze, mrozu, pierwszej gwiazdki, oplatka, koledy i pasterki.
I gdyby tak pomyslec o tym wszystkim mozna by sie poplakac stokroc... ale na szczescie tu w Sevilli wielce klimatu swiat nie ma. Przede wszystkim jest cieplo, zawsze jest ponad 10 stopni a w wigilie mamy 22! Nie ma wielkiej choinki na glownym placu, fakt wisza jakies swiatlka (na palmach?!), wisza blyskajce i rozswietlne ozdoby w ksztalcie platkow sniegu (ktorego nikt kto tu cale zycie mieszka nie widzial). Brakuje centrow handlowych w ktorym leca koledy albo zewne piesni "last x-mas I gave You my heart", brakuje telewizora gdzie po raz setny leci film o psie Bethovenie i Kevin sam w domu. Poza tym ogolny rozgardjasz i opustoszala lekko lodowka nie przypominaja dobrobytu jaki jest w kazdym polskim domu przed swietami!

Mimo to, ku naszemu zaskoczeniu Wigilia udaje sie w ponad 100 procentach! Najpierw przygotowania, czarowania potraw i hop siup mamy placuszki z dyni, pyszny barszcz, pierogi jedne z kapusta a drugie z soczewica, mamy kapuste zasmazana ( przyslana specjalnie z polski bo tu nie da sie kupic kiszonych produktow), smakolyki do jedzenia i grzane wonne wino. Na wigilii oprocz mnie i Marty jest Estera oraz Metin, nasz znajomy z hospitality club ktory na kilka dni nas odwiedzil, przywozac w darze nasze ulubione czekoladki! :) Biesiada przy stole trwa i trwa a noca bierzemy rowery i jedzemy na pasterke do katedry i po drodze zbieramy dwojke naszych znajomych. Dzien konczy sie pozno w nocy... Jako ze Hiszpanie maja w zwyczaju wychodzic na piwo i spotykac sie z przyjaciolmi pozniej wracajac do domu kolo 3 mijam tabuny ludzi idacych na miasto. Coz... co kraj to obyczaj!

Es mi primera vez cuando paso Navidades fuera de casa. Casi 3200 km de mi casa, de todos costumbres que tenemos para celebrar estos dias. De todas maneras intentamos preparar la cena lo mejor como podemos y hacerla la mas unica como posible. Por eso nuestro arbol de navidad es el bambú, las decoracciones en la mesa son las naranjas del arbol y naturalmente gracias a invencion de Marta hay mas cosas sorprendidas! La cena la preparamos según la tradicción polaca. Pues hay variados platos típicos para Polonia muy, muy ricos! La celebramos con Estera, nuestra amiga y Metin, el chico de hospitality club que haya venido por algunos dias a visitar Sevilla. El tiempo pasamos super bien, tranquilo, comiendo y bebiendo el vino caliente con montón de especies. Luego salimos a la mesa del gallo que se celebra a la medianoche. Alli encontramos otros amigos y al final todos juntos vamos a tomar un cervecita (como aqui es el costumbre a salir por la noche con amigos) a Alameda de Hercules. Aunque tan lejos de la casa lo pasamos todos super bien!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz