9 września 2014

Setka na Zadnim Kościelcu

Patrzymy na zdjęcie, wpatrujemy się w topo - ewidenta ścieżka opisywana w przewodniku już nie jest na tyle ewidentna - drapiemy się po głowie i jak na uczonych przystało, nasze zdania są podzielone. Ja uważam, że trzeba iść w dół, Wojtek, że koniecznie w górę. No i gdybym polegała na swojej intuicji... daleko bym nie zaszła...

Popas w połowie drogi - słońce niemiłosiernie daje nam się we znaki.

Korzystając z pobytu w Zako podczas Festwialu Filmów Górskich (ani jednego nie udało mi się obejrzeć - to jeszcze lepsza statystyka niż na KFG) a może bardziej z korzystnych prognoz pogodowych wybieramy się na Zadni Kościelec na długą, bo 11-wyciągową drogę - Setkę. Nazwa drogi zarówno jak bardzo charakterystyczna formacja skalna nazwana Fajką może świadczyć, że jest to droga poprowadzona dla i przez frustratów alkoholowo-tytoniowych ale nazwa wzięła się od numeru w przewodniku WHP - właśnie pod magiczną liczbą 100 kryje się opis.

Z Zako wyruszamy skoro świt. Grzejemy do schroniska, wpisujemy się do książki wyjść. Chwila na uzupełnienie płynów i uciekamy na Zmarzły Staw, skąd wspomniana już ewidentna ścieżka podejścia skręca w prawo przez kolejne skały prowadząc pod ścianę, skąd startuje na Zadniego Kościelca sporo dróg wspinaczkowych.

W końcu docieramy psim swędem pod drogę (bo oczywiście kto by tam patrzył na topo...) i dzielimy się prowadzeniem. Ustalamy, że najszybciej będzie wymieniać się co wyciąg na prowadzeniu i ustępując bardziej doświadczonemy ustawiam się druga w kolejce.

Droga - długa... fajna... łatwa... Generlanie 11 wyciągowa z tym, że nam udaje się zrobić ją na 6, co na pewno też przyspiesza akcję. Jest kilka miejsc, które przyspażają o szybsze bicie serca - eksponowany gzyms, czyli dziwna formacja skalna, którą na pierwszy rzut chce się pokonać czołgając (a może to moje zboczenie jaskiniowe) ale tak na prawdę trzeba się przemóc, wystawić tyłek za gzymsik i nogami na tarcie z całkiem niezłą ekspozycją przespacerować kilka metrów do normalnego już terenu. Na uwagę zasługuje również przewieszka, choć mój komentarz po przejściu jej brzmiał (oni widzieli przewieszkę....). Jest to miejsce z ewidentnymi stopniami, doskonałą asekuracją (poniżej solidny ring Toprowski) i jak poszukać świetnymi chwytami. Grunt to... uwierzyć w nieśmiertelność ;)

Droga jest logicznie poprowadzona, narzucająca się. Widać doskonale jej przebieg - wbijając już w ścianę nie mamy żadnych wątpliwości jak iść dalej. Jest też sporo haków, co powoduje tylko, że zastanawiamy się jaki jest sens dźwigania całego tego sprzętu. Oczywiście kości nie osadzamy ani razu - sprawę załatwia set friendów.

Po setce wybieramy się jeszcze na lotnej fragmentem grani Kościelców na główny szczyt, skąd zejdziemy sobie już turystycznym szlakiem. Samą  grań robiłam wszkaże kiedyś tam dawno, ale jak to ja - mało co z niej pamiętam - także wspinanie sprawia mi dziecinną niemal radość. Zaskakuje mnie ostatni wyciąg, całkiem eksponowany, z mnóstwem powbijanych haków i śladami raków i czekanów. Tuż przed szczytem w dole ukazuje się widmo Brockenu co tylko powoduje pełną mobilizację, zebranie w sobie resztki sił i wyprucie na samą górę, gdzie można już wygodnie usiąść na ziemi.

Większość drogi słońce pali nas niemiłosiernie. Żar leje się z nieba. Na końcu po niespełna 3 h wspinaczki jesteśmy tak spragnieni i głodni, że musimy zrobić popas. Nadciągają z dołu chmury. Widoki raz po raz odsłaniają się przed nami by zaraz znowu zniknąć za chmurami. Jesteśmy szczęśliwi jak dzieci, choć droga okazała się łatwa i tak naprawdę gdzieś tam mamy ochotę na więcej. No ale trzeba sobie jakoś dozować przyjemności. Pozostaje nam się zatem cieszyć z pierwszej zrobionej wspólnie drogi!.

Prawie jak medytacja - przed podjęciem decyzji - dobra... ruszamy!

Jest i ona - prawie mityczna, prawie legendarna - "setka"!

Szpeimy się po podzieleniu prowadzenia na drodze. Pada, że Wojtek ciągnie pierwszy wyciąg.

Inteligentny wyraz twarzy - Polly czyta szkic techniczny.

a oto i on... i znajdź się tu człowieku w ścianie :)

I znów padło, że źle wyliczyłam wyciągi - zgarniam kwiatki na drodze. Na osławionej przewieszce na V wyciągu.

Z fajką w tle. Z Granatów gdyby się dobrze przypatrzeć machają nam pewnie do obiektywu Haberdziaki.
 
Stanowisko pod kolejnym kwiatkiem na drodze - czyli na Siodełku pod eksponowanym gzymsem


Wojtek na linie na ostatnim wyciągu prowadzącym granią

No i obowiązkowa fota zdobywców!

...razem tyle przeżyliśmy...



6 komentarzy :

  1. fajnie, że byliście na Setce :)
    I pogoda Wam dopisała :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda była cudowna! No tak - ale był to dzień powszedni... w weekendy niestety jak pisałaś - jest zołzowata!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Polly czy już ci mówiłam że jesteś moją górską mentorką?
    Pamiętając co mamy zrobić za rok ćwiczę dzielnie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I doskonale! Tylko boję się, że ja przez zimę nie będę się wspinać i "uczeń przerośnie mistrza" na wiosnę! :)

      Usuń
  3. Jeżeli ktoś czyta i się orientuje, to proszę o poprawienie, ale zdaje się, że setka jest z drugiej strony i szliście do Zmarzłego Stawy, a nie Zadniego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak! Mój błąd! Przepraszam i dziękuję za czujność!

      Usuń