Tłumy przewalających się w te i
wewte ludzi, kilka znajomych twarzy i wyzywająco piękna odzież techniczna, o
której lat kilka/-naście wstecz można było tylko pomarzyć. Ale przede wszystkim filmy, które uświadamiają
mi, że góry są w stanie zryć każdemu podatnemu na nie beret!
all pics - źródło: KFG |
Krakowski Festiwal Górski
poprzedziłam dużą dawką literatury górskiej. Tak się akurat zbiegło w czasie,
że w ręce wpadły mi trzy książki górskie – „Życie na krawędzi: Messnera, „Ucieczka
na szczyt” i klasyk „Wołanie w górach” – ta ostatnia jako raczej przestroga i
zimny kubeł wody na głowę.
Generalnie książce „Ucieczka na
szczyt” można byłoby poświęcić osobny post. Nie mniej jednak polecam ją
wszystkim, których tematy górskie interesują, bądź nawet tym dla których są
zupełnie obojętne. Bowiem historię podboju Himalajów oraz Karakorum poznajemy przez
pryzmat historii naszego kraju oraz sposobu myślenia ówczesnych polskich
wspinaczy tworzących trzon światowego himalaizmu, przekraczających granice,
testujących wytrzymałość swojego ciała i psychy. Jest to opowieść o wielkich
ludziach i jeszcze większych dokonaniach, opisana bez tego ciężkiego patosu gór
– ba! W sposób, że będąc nawet kanapowcem w jakiś dziwny sposób utożsamiamy się
z nimi!
No, to taka mała dygresja. Więc
na domiar wrażeń wywołanych lekturą wybieram się ze znajomymi na Krakowski
Festiwal Górski by dobić głowę filmami, wspomnieniami, wrażeniami. Jaki sam
festiwal jest – każdy kto był wie, jeśli nie był może przeczytać. Na pewno jest
to doskonała okazja by spotkać się ze znajomymi, umówić na akcje oraz zobaczyć
co w trawie piszczy. Filmy rewelacyjne – zabierające z zimnego Krakowa w
jeszcze zimniejsze partie świata. Opowieści osób, i o osobach dla których góry
są częścią życia. Które robią rzeczy niesamowite pozostając przy tym mega skromnymi.
Na festiwalu dowiadujemy się co
podziało się w tym roku na Nanga Parbat, poznajemy relację Adama i Artura z
Broad Peak, oglądamy zjazd z Shishapangmy. Wrażenie robi również projekt „Czterech
Żywiołów” Marcina Tomaszewskiego. Niestety dwie imprezy towarzyszące musiałam
odpuścić – panel o Broad Peaku, na który wejściówki rozeszły się w
błyskawicznym tempie, a wejście do sali otaczał wianuszek ludzi, przez który
nie dało się przedrzeć oraz freeride dla żółtodziobów, bowiem w ten czas
smacznie sobie jeszcze spaliśmy…Pierwszy raz w tym roku na festiwalu prócz panelu freeridowego pojawia się panel jaskiniowy, który przyciąga nie mniej liczną publikę. Film Docentów "Wypłukani" zaś zakwalifikowany zostaje do konkursu i jest jedynym filmem o tematyce kanioningowej.
O! Fajne tytuły mi tu podsuwasz do czytania.
OdpowiedzUsuńTak dobrej książki jak "Ucieczka ku szczytom" (w sensie górskiej) na prawdę dawno nie czytałam! I gorąco polecam!!! Wołanie w górach też jest rewelacyjne, ale nazwijmy to jako książka z doskoku - szczegółowo opisane akcje TOPRu i rewelacyjny wstęp ukazujący, że praca w Toprze to coś więcej niż niesienie pomocy w górach, to misja, sposób życia, myślenia. Książka Messnera natomiast - nie wiem czy lubisz książkę wywiady - trochę mnie umęczyła. Zdecydowanie lepiej by ją się czytało nie jako wywiad ale przemyślenia wspinacza. Nie mniej jednak daje do myślenia :)
UsuńTo się działo :) :) :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
oj działo, się działo! W ten weekend festiwal w Wawie...ale do końca roku zdaje się, że mam już dość ;) Pozdrawiam!
Usuń