Lądując w Tbilisi bez mapy, przewodnika i tym bardziej zielonego pojęcia co w mieście zrobić mając zaledwie, lub aż 48 godzin dałam się po prostu ponieść instynktowi podróżnika. Poszperać, pogmerać, popatrzeć i jakoś psim swędem dotrzeć w miejsca, które jak później wyczytałam polecał również przewodnik oraz kilka stron internetowych. I tak moim zdaniem sześć największych zalet i atrakcji tego miejsca oraz absolutnych "must experience" są niewątpliwie:
Sulphure baths - czyli łaźnie z termalną wodą siarkową. W tym miejscu jak nigdzie indziej można podkreślić, że w to miejsce zawiedzie Was węch! Specyficzny zapach "jaja zbuka" jest domieszką tego miejsca. Termy znajdują się w najstarszej dzielnicy miasta i datowane są na VI wiek! Sama ich bryła robi niesamowite wrażenie i nawet obywając się bez kąpieli czy masażu warto tu po prostu przyjść by zrobić klimatyczne zdjęcia z symbolem miasta - kamiennymi kopułami.
Klimatyczne knajpki, kafejki i restauracje - zazwyczaj skupione na jednej ulicy lub w dzielnicy. Nocą rozbrzmiewają gwarem oraz muzyką lokalnych artystów. Podświetlone lampionami, świeczkami i lampeczkami. Idealne miejsce by skosztować lokalnej, jakże pysznej kuchni i napić się głównego towaru eksportowego Gruzji - wybornego wina!
Lokalne kramy - na których właściwie możesz kupić wszystko. To nie tylko sklepy z dywanami, lokalnymi rękodziełami czy smakołykami. To także tak kultowe miejsce jak bazar staroci przy Suchym Moście. Miejsce, gdzie siedem dni w tygodniu nabyć można absolutnie wszystko - pamiątki z II wojny światowej, pliki banknotów sprzed denominacji, sztandary, medale, obrazy, telefony, plakaty... absolutnie wszystko! Bazar to też możliwość porozmawiania z localsami, którzy chętnie pozują do zdjęć oraz szczególnym ciepłem darzą Polaków.
Tbilisi wieczorową porą - warto zachować trochę sił na wieczór i kiedy miasto spowije noc zostać świadkiem spektaklu świetlnego. Pięknie podświetlone budynki, kościoły, pomniki - wszystko tworzy niesamowity klimat. Nocą szczególnie warto skierować się w stronę genialnie podświetlonego Mostu Pokoju by przeprawić się ze Starego Miasta do parku miejskiego, gdzie codziennie po zmroku odbywa się pokaz fontann. Można przysiąść wśród zieleni, obserwować grę świateł i wody, nogą przytupując sobie w rytm muzyki.
Dać się ponieść - czyli zostawić mapę i przewodnik, a w rękę wziąć aparat i oddalić się w boczne, nieuczęszczane przez turystów uliczki. Niekiedy na prawdę warto skręcić z głównego traktu turystycznego w boczną uliczkę i podążyć nią pięć minut by znaleźć się wśród klimatycznych uliczek tak wąskich, że dostępnych tylko dla pieszych. Tu można zajrzeć też przez bramę czy uchylone drzwi na podwórze i zobaczyć, że mimo iż jesteśmy w stolicy, centrum miasta, o krok od głównych ulic ludzie żyją bardzo skromnie, a ich domy nie raz podpierane są przez drewniane belki, powstrzymujące je od zawalenia się.
Zobaczyć miasto z góry - a dokładniej z jednego z okolicznych wzgórz, by przekonać się jak pięknie położone jest to miasto. W mieście znajdują się dwie kolejki - jedna gondolowa prowadząca na wzgórze na którym znajduje się twierdza oraz pomnik Matki Gruzji oraz szynowa, która wjeżdża wyżej na wzgórze Mtatsminda, gdzie znajduje się rozległy park miejski m.in z Diabelskim Młynem, dzięki któremu można wzbić się jeszcze wyżej. Na wzgórza warto wybrać się przy zachodzie słońca - uchwycić jeszcze ciepłe, delikatne barwy miasta kąpiącego się w zachodzącym słońcu, by za chwilę być świadkiem spektaklu świateł - rozświetlonych głównych arterii, ruchu ulicznego oraz budynków. W jednej z licznych relacji w internecie przeczytałam, że Tbilisi jest prawdopodobnie najpiękniej podświetloną stolicą, a liczne światła i rozgwieżdżone niebo tworzą jedną całość sprawiając wrażenie, jakoby gwiazdy z nieba spadły na miasto.