Konczac prace okolo 3 w nocy, zeby wykorzystac jeszcze dzien, w sensie cos z niego miec, czesto zbiera sie ekipe i idzie. Po prostu idzie. Mozna na przyklad isc posiedziec na mirador z widokiem na Afryke, mozna isc na piwo, mozna sprawic by piwo przyszlo samo, mozna isc potanczyc, poszalec ale rownie dobrze mozna by isc poplywac troche. Prosze bardzo, absurdalna akcja 18 osob, polowa zupelnie przypadkowych, spotkanie zareklamowane jako "beach party"(tzn. koktajle, dmuchane materace i basen pod golym niebem). Akcja piąta rano, pływanie w okrutnie zimnym morzu, playa chica, kilkanascie osob, bez recznikow, bluz, krokiery z miesem, nawet Pera, moj szef dał się wciągnąc w tą akcję :) Nastepnie melanz na miescie, kapiel w fontannie, wschod slonca i kanapki o 8 rano dopiero-co-otwartym sklepie.
Bo zycie zaczyna sie dopiero po 3... :)
Working till late in the night makes me to make the most of the day exactly during a night. So with friends we are usually rolling on the streets of Tarifa, going some fiestas or like ulimately swimming deep in the night in the freezing cold sea. Accompanied by 17 other crazy people make me think that I am completely normal after all :) This crazy accion, accompanied by swimming in the fountain, watching sunrise and eating out early in the morning surely will stay deep in my mind :)