Koła buksują, a zakładany co pięć minut łańcuch spada. Mimo to powoli metr za metrem zdobywamy wysokość i szlakiem mkniemy przed siebie. W aucie dwie legendy himalaizmu - Bogdan Jankowski i Anna Czerwińska. Na mnie Benek, Henryk miarowo oddycha w foteliku. Chłopcy śpią i pojęcia nie mają gdzie jadą, z kim jadą i po co. Właściwie powinnam im zrobić zdjęcie, by po latach uwierzyli.
5 kilometrów pokonujemy w oka mgnieniu i z bambetlami i bajtlami w piątkowe południe wchodzę do schroniska Samotnia. Kładę delikwentów na stole i po cichu w głowie błagam by nie zsynchronizowali się w jedzeniu lub w płaczu bo nie ogarnę. Z dołu dopiero wyruszył Kanion z Olcią więc odsiecz dopiero idzie. Ku mojemu zdziwieniu obudzili się jedno po drugim i zachwycali kilkadziesiąt minut lampami w głównej sali schroniska. Ufff...odetchnęłam z ulgą. Tym większą, kiedy w progu po dwóch godzinach zobaczyłam przybyłych z dołu tatę i ciocię naszych commandogroszków.
W Samotni jesteśmy już trzeci raz na górskim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. O zeszłorocznej imprezie pisałam dla portalu górskiego o tu. Schronisko to ma wyjątkowy klimat w zupełnie przeciętnych (moim zdaniem) Karkonoszach. A już na pewno wyróżnia się klimatem wśród schronisk widm, kamiennych olbrzymów ziejących zimnem i nie-gościnnością. Samotnia natomiast zagnieżdżona w Kotle Małego Stawu, pod skalistymi zerwami skalnymi jest jednym z najstarszych schronisk w Polsce! Jego gospodarze dbają zarówno o klimat jak i imprezy tematyczne ściągające ludzi z całej Polski. Bieg górski ze Śnieżki - Lawina, liczne warsztaty, finały WOŚP.
Rzeczony finał połączony jest co roku z pokazami slajdów podróżników, ludzi gór, autorów książek, wybitnych fotografów. Liczba zacnych person na metr kwadratowy jest imponująca, a miejsca noclegowe jeżeli jakiekolwiek są w sprzedaży rozchodzą się pewnie jak świeże bułeczki. Ich brak natomiast nie zniechęca gości finału. Śpią albo na dole w Karpaczu albo w pobliskich schroniskach: Strzesze Akademickiej, a nawet Domu Śląskim i wędrują od... do...
Absolutnym hitem i momentem na który wszyscy czekają jest licytacja. Na raz z głównej sali wypraszani są wszyscy goście. Następuje szybka aranżacja przestrzeni, ustawianie krzeseł i można wrócić. Przekraczając próg do puszki wrzuca się co łaska, nie mniej niż... i tu następuje zabawa! Jazda bez trzymanki, karuzela. Ludzie umierają ze śmiechu, licytacja jest kabaretem, teatrem w wykonaniu dwóch najlepszych aktorów Maćka Sokoła Sokołowskiego i Tomka Banana Banasiewicza. Łzy śmiechu płyną po policzkach, puszczają wodze - licytują się przedmioty i te przywiezione z dalekich podróży i te regionalne, dzieła sztuki, zdjęcia, książki z podpisami i... co roku absolutny hit - bałwan Zenon, bożyszcze tłumu, który pod koniec licytacji przekazywany jest właścicielowi w stanie już płynnym. Za Zenonem zazwyczaj licytowana jest małżonka Zenobia... w tym roku były dwa małe bałwanki - nomen omen Henio i Benio. Licytowano także śpiew śmiałka odzianego na letnio śpiewającego przez okno w zaspach po pół łydki - raz licytowano by przestał, raz by wznowił swój śpiew. A kiedy przedmioty już się skończą, a kieszenie są puste rozpoczyna się zabawa w rytm najlepszych kawałków. Jednym słowem dzieje się!
W zeszłym roku ten czas spędziliśmy również na licznych wycieczkach skiturowych. Właściwie jeździliśmy aż głowy nam odpadały. W tym roku bardziej stacjonarnie, natomiast zachęceni pogodą ruszyliśmy na geriatryczny spacerek z naszymi wombatami pół godziny w dół i pół w górę. Trudno inaczej z naszymi wombatami. O słuszności przybycia tu z nimi poświadczył fakt, że wcale nie byli najmłodszymi uczestnikami imprezy!
Karkonosze (jakkolwiek nie przekonają mnie nigdy jako góry bardziej niż nasze Beskidy, Tatry czy Bieszczady) nie ma co dużo mówić, mają swój wyjątkowy klimat. Na pewno wrócimy tu latem, bo szerokie wybrukowane "ulice" zamiast szlaków pozwalające nawet autom wjechać na szczyt Śnieżki dają nadzieję, że wypchamy gdzieś na grań wózek z młodzieżą.
ps. Sztab samotniany zebrał ponad 23.000 złotych
ps 2. Od kiedy pamiętam wspieraliśmy WOŚP na początku kwestując, potem pomagając przy organizacji, zawsze wrzucając coś do puszki. Chyba żadne z nas nie myślało wtedy, że będziemy korzystać kiedykolwiek ze sprzętu z czerwonym serduszkiem...Henio i Benio są wcześniakami, z 30 tygodnia. Dlaczego aż tak im się pospieszyło na ten świat? Na oiomie spędzili 5 tygodni. Początki były ciężkie. Siły dawały nam historie innych wcześniaczków przedstawione w ramkach przed wejściem na oddział, lekarze, sprzęty, a przede wszystkim nasi mali wojownicy. Nasze commandogroszki.
Dziś mają ponad 4 miesiące, są zdrowymi chłopcami, którzy jak widać tak wyrywnie i szybko chcieli się już przywitać z tym światem.
Będziemy wspierać WOŚP, tym mocniej po ubiegłym roku, bowiem niesie realną pomoc tym najmniejszym i najbardziej potrzebującym. To dzięki niemu możemy dziś być w czwórkę na górskim finale w Schronisko Pttk Samotnia im. Waldemara Siemaszki i włączyć się w najbardziej chyba emocjonującą licytację!
Tradycją stały się już wspólne zdjęcia fot. Marek Arcimowicz |
Lampa nad Małym Stawem fot. Marek Arcimowicz |
Takie warunki zachęcają do wycieczek. |
Urokliwe schronisko Samotnia |
Mechaniczne zdobywanie wysokości w naszym odjazdowym żłobku |
Zdobywcy szczytów i dolin - na śpiocha. Fot. Marek Arcimowicz |
Górski Finał WOŚP - czy górski czy nizinny - wspieraliśmy i będziemy wspierać! |
Piątkowe południe w schronisku - spokój i cisza. |
Sobotnia licytacja. Że tyle osób się pomieściło tu to aż nie do wiary! |