Gdy w ręce
wpadła mi ta książka już wiedziałam, że w bliskim czasie poznam jej bohaterów.
I choć żeglarstwo nie jest moim konikiem, to muszę przyznać, że już od
pierwszych zdań książka ta absolutnie mnie oczarowała…
Stary to jacht, na którym w podróż wyrusza zakręcona ekipa młodych ludzi spełniających swoje najskrytsze podróżnicze marzenia. Młodzi to właśnie oni, żyjący pasją żeglarstwa i podróżowania – a morze to mile morskie, które dzielą ich od domu, wygodnego, bezpiecznego życia oraz najbliższych.
Stary,
młodzi i morze to książka, którą czyta się jednym tchem – napisana w doskonałym
reporterskim stylu bez patetyzmu często towarzyszącemu tego typu książkom, bez
zbędnych ochów i achów – napisana w taki sposób, że wręcz mogłoby się niebezpiecznie
wydawać, że każdy z nas jest w stanie wyruszyć w taką podróż, zaraz po
zamknięciu okładki. Czy aby?
Pierwszym celem żeglarzy jest pokonanie "ryczących czterdziestek",
"wyjących pięćdziesiątek", przepłynięcie wód Hornu i dopłynięcie do
Antarktydy. Drużyna marzeń, której średnia wieku po opłynięciu Ameryki
Południowej wynosiła zaledwie 22 lata, stanowi jednak dowód, że apetyt rośnie w
miarę jedzenia. "Jeśli Horn jest żeglarskim Everestem, pora sięgnąć po
K2". Dlatego zaledwie kilka lat później ci sami ludzie postanawiają
zmierzyć się z legendarnym Northwest Passage. "Z trasą, która, nim podbił
ją Amundsen, doprowadziła do zguby 64 ekspedycje. Którą nawet dzisiaj, w dobie
lodołamaczy, niezawodnych silników, GPS i satelitów, pokonało zaledwie
kilkadziesiąt jednostek na świecie. W tym żadna wcześniej pod polską banderą!
Żadna tak szybko! I żadna w tak młodym wieku".
Obrazy działają na wyobraźnię, zdjęcia korygują wyobrażenia, a doskonałe opisy
sprawiają, że czytając książkę właściwie na własnej skórze mogę poczuć zimno
wody podczas nurkowania pod górą lodową, wiatr podczas lotów paralotnią nad
Grenlandią, smak pysznych steków, którymi zajadają się po wielu dniach
mizernego jedzenia, właściwie jedynego jakie zostało na pokładzie po
przeskoczeniu Atlantyku.
Pierwszy raz
zdarza mi się coś takiego, że najpierw czytam o kimś w książce, a później
wyruszam z nim w podróż. Ciekawe doświadczenie!
Do
zobaczenia zatem po rejsie! Bo ileż człowiek może siedzieć w górach?
Zapowiada się genialnie. Zapisuję, dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOhhh i było genialnie - mogę powiedzieć po powrocie ;) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuń