10 lipca 2014

zdobyć Mnicha

Gdyby dziecko dostało za zadanie narysowanie góry – prawdopodobnie rysunek ten do złudzenia przypominałby Mnicha. Jest to bowiem góra tak symetryczna, a przez to tak charakterystyczna i często wykorzystywana wizerunkowo. Zarys góry jest symbolem umieszczonym na odznakach przewodników tatrzańskich. Mnich jest jednym z najsłynniejszych szczytów polskich Tatr. Patrząc nań znad tafli Morskiego Oka sprawia wrażenie odstrzelonej od głównej grani samotnej skały, która wygląda jakby była wklejona. Za jego plecami w pewnej odległości znajduje się jego brat bliźniak – Zadni Mnich.

Ten plecak sprawia wrażenie, jakby się uśmiechał :)

Mnich wznosi się 675 m nad taflą jeziora, a doprowadza nas na jego plecy żółty szlak biegnący w stronę Szpiglasowej Przełęczy. Szczyt dostępny jest tylko drogą wspinaczkową – nie prowadzi na niego żadny szlak, nie ma sztucznych ułatwień w postaci drabinek, klamer, łańcuchów. Słynna północno-wschodnia ściana Mnicha, którą prowadzą jedne z najtrudniejszych dróg wspinaczkowych w Tatrach, opada prawie pionowo 250 m. Najłatwiejsza (choć też wspinaczkowa) droga „przez płytę” wiedzie od zachodu od strony Doliny za Mnichem.

Szlak na Wrota Chałubińskiego na prawo a po lewej gruzowisko Mnicha i w oddali bliźniaczy Zadni Mnich. 

Z ciekawostek topograficznych na uwagę w szczególności zasługują dwie – to właśnie w masywie Mnicha (a dokładniej w ścianach Ministranta) znajduje się największy w Tatrach okap. Drugą ciekawostką, szczególnie dla braci speleologicznej jest występująca tu we wschodnich ścianach na wysokości 1900 m n.p.m. jaskinia - Studnia w Mnichu. W okolicach Morskiego Oka znajdują się jeszcze trzy inne szczyty o podobnej nazwie: Zadni Mnich, Żabi Mnich i Roztocki Mnich.

Taka to oto dobrze znana panoramka z Morskiego Oka
Okresowe jeziorka na Plecach Mnichowych

Dla mnie Mnich nierozłącznie kojarzy się z kadrem z filmu Prowokator Krzysztofa Langa. Scena kiedy trójka ludzi stoi na szczycie a kamera filmuje ich z góry od lat wywołuje ciarki na moim ciele. Stąd też gdy pierwszy wspin wypadł właśnie na Mnichu spręż był przeogromny! Prowadzę dwie drogi – Klasyczną oraz Robaczewskiego – jest bosko! Granit trzyma wybornie – muszę się tylko przełamać i w to uwierzyć. Ekspozycja nie jest najgorsza – ba to nie wschodnia ściana! :) Pogoda dopisuje więc do pełni szczęścia właściwie nic już nie brakuje. Przez długość ostatniego wyciągu zastanawiam się – jaki widok roztoczy się ze szczytu. To takie niesamowite wrażenie, które chyba każdy z nas uwielbia – jakie widoki odsłonią się przed nami gdy wejdziemy na szczyt, przekroczymy przełęcz…

Pierwsza poprowadzona droga - Robaczewski

Na szczycie - ogólny zaciesz :)
Sara w zjeździe

Stanowisko do zjazdu

Widok z góry – czarujący! Jak okiem sięgnąć szczyty, szczyty, szczyty… ściany. Prócz nas nie ma tu nikogo, ba nawet kiepsko byłoby z miejscem! Wspięcie się na wierzchołek jest jakimś mistycznym przeżyciem – ciężkim do opisania słowami. Z resztą chyba zdjęcia mówią same za siebie, a Ci którzy się wspinają chyba rozumieją o co mi chodzi :)




2 komentarze :

  1. zawsze ogromnie podziwiam taki linowych górołazów. za sprawność i koncentrację !
    piekny blog Pollynko ! dziekuje za górską ucztę na nizinach.
    pozdro od Jacha też !

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :) Dzięki Karuś za te miłe słowa! Ja wierzę, że gdybyście mieszkali choć ciutkę bliżej jury to skałołazilibyśmy wszyscy razem - a i Jachu jakby tylko podrósł to brałby z Was przykład. Z resztą, ba! Od czego jest ciotka Polly! - już ja mu pokażę czym to się je ;) Buźka!

    OdpowiedzUsuń