28 lipca 2014

Norwegia czyli natura, cisza i chill

Wpadamy na lotnisko – mamy ze sobą spory bagaż podręczny, jeszcze większy główny wypchany ciepłymi ubraniami polarami, kurtkami puchowymi plus dwie torby z w sumie 90 kg jedzenia dla 13 osobowej załogi i… okazuje się, że odprawa jest już zamknięta-spóźniliśmy się. Czyli klasyczne złe dobrego początki.

Dlaczego Norwegia? Bowiem jest to kraj absolutnie piękny, błogi, spokojny – w sam raz dla szukających ucieczki od zgiełku wakacyjnego, tłumu turystów. W Skandynawii wszystko toczy się swoim życiem, w autobusach jest cicho, na ulicach cicho… ludzie spokojni i przyjaźnie nastawieni. Ten wszechobecny spokój ma pewnie uzasadnienie w tym, że Norwegia jest drugim po Isnaldii najsłabiej zaludnionym krajem Europy, jakby nie patrzeć warunki klimatyczne są ciężkie – a sami Norwegowie wyrobili w sobie chyba taki instynkt przetrwania objawiający się tymże właśnie spokojem :) To on właśnie w porównaniu z tętniącym 24 godzinnym życiem w tym okresie roku południem Europy to idealne miejsce na ucieczkę i skuteczne wyłączenie się.

Góry jak okiem sięgnąć - po horyzont - czy to nie idealne miejsce?

Ale nie byłoby tu mnie gdyby nie typowa akcja-reakcja – jedziemy na rejs do Norwegii – tu jest filmik jachtu, tu strona internetowa, tu jest książka – chłopaki opłynęli North West Passage jako najmłodsza załoga – poznasz ich w Norwegii – lektura obowiązkowa!

Lektura została przeczytana, o czym zresztą już Wam pisałam, filmik obejrzany – co więcej odpaliłam jeszcze stare zdjęcia z 2005 roku, kiedy to z Tomkiem i Agatką zrobiliśmy Toyotą Jaris karkołomną trasę z Polski aż po Atlantic Road w bez mała miesiąc i stwierdziłam, że już, natychmiast chcę tam jechać!

white water w Lysefiord :)

Plan rejsu zakłada sporo pływania zarówno po otwartym morzu jak i fiordach – około 300 mil morskich przerywanych zadaniami specjalnymi – trekkingiem, treningiem biegowym, pływaniem we fiorach w piance czy bez, na pontonie czy wpław, wizytą na lodowcu czy bagatela nartami w lipcu!

HiOcean One w całej swojej krasie

Tradycyjne już zdjęcie Polly - szczura lądowego

Bardzo odpowiedzialne zadanie na rejsie


Pod kątem żeglarskim każde z miejsc, do którego zawijaliśmy na nocleg – Stavanger, Lysebotn, Rosendal, Jondal było mega przygotowane na przyjęcie turystów. Urocze małe miasteczka – nie licząc oczywiście Stavanger 4 pod względem wielkości miasta w Norwegii, czyste mariny stosunkowo tanie w porównaniu na przykład z mazurskimi możliwościami :) Tanie również w porównaniu z ogólnymi cenami w Norwegii, których lepiej jest nie przeliczać na złotówki bo kto z nas miałby gest zapłacić w Polsce za zwyczajnego hamburgera 70 złotych?

Bezdroża
To co jest jeszcze cudne o tej porze roku w Norwegii to krótkie noce, tzw białe noce. Dzień jest maksymalnie długi, a nawet gdy słońce schowa się za horyzontem nadal pozostaje łuna rozświetlająca widnokrąg. Norweska nazwa tego zjawiska to midnattsol, czyli właśnie „słońce o północy”.  Nie należy jednak mylić tego, z tym co w Polsce określamy jako „białe noce” z dniem polarnym. Typowy dzień polarny jest to czas, kiedy słońce nie zachodzi w ogóle. Tak dzieje się na obszarach za kołem polarnym. Na przykład na północy Norwegii słońce nie zachodzi w okresie od  maja do lipca, a dzień trwa 24 godziny.


właśnie wybiła północ - czyli skandynawskie białe noce
Jeszcze jedym „za” Norwegią jest styl skandynawski. Objawia się on nie tylko we wnętrzach, co z resztą opisywałam tu – lecz właściwie na każdym kroku! Przestrzenie miejskie są schludne, czyste, jasne. Panuje tu minimalizm i prostota. Styl skandynawski to bardzo praktyczne podejście do projektowania i urządzania przestrzeni. Wnętrz czy przestrzeni miejskich nie urządza się na pokaz, nie mają być wyznacznikiem statusu społecznego, ale raczej umożliwiać wygodne życie. Stąd wszystko jest proste, funkcjonalne i dobrej jakości.  Wszystko jest też możliwie naturalne, bądź wzorowane na naturze – wszakże Norwegowie jak mało która nacja blisko utożsamiają się z naturą. Podsumowując styl skandynawski - nic dziwnego – Norwegowie muszą stosować pewne triki by nie oszaleć od panujących tu przez drugą część roku ciemności!

Urokliwe miasteczko Jondal na samym końcu fiordu.

7 komentarzy :

  1. po raz kolejny ci to mowie: jestes wielka Polly!!!!
    zazdraszczam wyprawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszzzz Marta - i kto to mówi! "Pisz, pisz zanim zniknę w niepoznanych czeluściach Laosu"! Haha. Buziaczki Kochana!

      Usuń
  2. Ech, marzy mi się Norwegia, oj marzy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam rejs! Zobaczyć fiordy z dołu i z góry to na prawdę cudowne przeżycie! Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jaka wspaniała wyprawa! Z pewnością długo jej nie zapomnisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Choć przyznam szczerze, z ostatniego razu gdy tu byłam 9 lat temu - mało co pamiętam - ale wtedy nie prowadziłam jeszcze bloga - a bądź co bądź pomaga on jakoś systematyzować wspomnienia ;) Pozdrawiam!

      Usuń