W Dolinie Rybiego Potoku stojąc przed schroniskiem mam
wrażenie jak okiem sięgnąć w lewą stronę wszystko nazywa się żabio… jest Żabia
Lalka (turniczka prężąca się na skraju grani – nomen omen też Żabiej), Żabi
Mnich, Żabi Koń, Żabie Wrota, Żabi Szczyt, Żabie Wrótka, Żabia Szczerba… a
gdyby wychylić się przez główną grań, to jeziorka po słowackiej stronie również
noszą nazwę – żabich… Żabich Stawów Białczańskich.
Naszym celem jest Żabi Mnich - droga Czech-Ustupski. Prognozy zapowiadają zlewy dopiero koło południa stąd postanawiamy wstać bardzo wcześnie i bez zbędnego wachlowania się ruszyć od razu w góry. Klasycznie przed wyjściem wizyta na pierwszym piętrze schroniska w celu wpisania się do książki wyjść - przed nami udał się tylko jeden zespół tego dnia już w ścianę. Czyżby reszta zwątpiła w pogodę, która ma być nam zaserwowana?
Mkniemy wzdłuż Morskiego Oka, podchodzimy na Czarny Staw i kierujemy się czerwonym szlakiem. Z Cywińskiego próbujemy wyczytać gdzie to trzeba uciekać w lewo by dojść do celu, jednakże mam wrażenie jego opisy służą tylko tym i tylko dla tych są logiczne, którzy choć raz już rzeczoną drogą szli. Odbijamy na lewo koło pięknej koleby i pniemy się w górę przez piargi, kosówki do Mokrej Wanty - czyli pochyłej płyty z piękną ekspozycją w dole, na której nie chciałabym się znaleźć w trakcie deszczu. Generalnie - mówię i mam....
Do grani Żabich dochodzimy w żwawym tempie, mijamy stada hasających kozic,pod nami malują się cudowne widoki, jak okiem sięgnąć nie ma żywej duszy... Delikatny deszcz i nieciekawe chmury przewalające się przed grań Wołowych trochę studzą nasz entuzjazm - chodzimy to tu, to tam, uczymy się topografii, robimy zdjęcia i wyczekujemy co to będzie...
Ale nie ma nic prócz tego lekkiego deszczu (który jak się okazało miał być dla nas ostrzeżeniem) i nagle... taka sytuacja - Ricci w ścianie z całym żelastwem, ja w butkach wspinaczkowych na dole asekuruję a tu łup, dup, grzmot, świst, błysk - deszcz, grad, coraz więcej gradu, nogi po kostki w śniegu, po kasku wali jak oszalały, kominem który wychodzi Ricci płynie już strumień wody (ma swój kanioning) szaro, buro i mokro. Dodatkowo blokuje nam się lina, na raz robi się meeega zimno - puchówka i ciepłe ubrania w plecaku - na wyciągnięcie ręki ale i tak nie czas teraz na ich ubieranie. Woda leje się już wszędzie a my mega wysoko, mega daleko i jedyne o czym myślę, to zrzucić sprzęt, wpakować do plecaka i spadać stąd jak najszybciej...
W zejściu znów robi się pogoda ale mamy już dość. Niezła lekcja pokory muszę przyznać. Z podwiniętymi ogonami wracamy na dół. Przy zejściu poręczujemy mokrą wantę - są tam zostawione dwa haki i taśmy z których można zjechać, bowiem jak myślałam jazda po śliskiej i mokrej wancie mogła by się skończyć dłuuuugim lotem. Przy zejściu, im niżej i dalej po burzy poprawiają nam się humory.
Po raz kolejny doceniam ubrania górskie które mam... puch mimo wszystko, że wilgotny od razu grzeje roztaczając miłe ciepło.... powerstrechowe legginsy mimo, że mokre dają ciepło, lekka kurtka goretexowa stanęła na szczycie zadania nie przepuszczając ani kropli a grube wełniane skarpety jak nic innego grzeją nie sprawiając wrażenia przemoczonych do ostatniej nitki. Dzielę się swoim wielkopomnym odkryciem z Riccim, który komentuje bardzo słusznie - kiedyś nie było takich wynalazków a w Tatrach mimo to siekano takie drogi i robiono takie rzeczy, które mogą nam się tylko śnić!
|
Tuż przed trawersem Mokrej Wanty |
|
Podejście jest dość psychiczne aczkolwiek przepiękne - w dole Czarny Staw oraz Morskie Oko |
|
Wyłania nam się Żabia Grań z charakterystycznym pipantem Żabiej Lalki. |
|
Cały czas widzimy schron nad Morskim Okiem choć jesteśmy wysoko i daleko |
|
W oczekiwaniu na sygnały z nieba - w te czy we wte |
|
i harce |
|
z nudów |
|
do czasu zapadnięcia decyzji - w ścianę! |
|
I gdzieś tam Ricci w wycofie |
Piękne krajobrazy, nie widziałam na własne oczy Morskiego Oka z takiej perspektywy.
OdpowiedzUsuńStąd właściwie wygląda jakby leżało na jednym poziomie z Czarnym Stawem i było od niego dużo mniejsze. Takie złudzenia :)
OdpowiedzUsuń