W Hiszpanii jada się kiedy zelżeją upały, jada się zatem zazwyczaj koło 22, 23 a nawet i później. Jada się potrawy lekkie, ryby, sałatki, mięsa... I o dziwo proszę państwa kiedy zaczyna się gotować nagle zbiega połowa wioski i obiad, który był przeznaczony dla kilku osób należy podzielić na kilkanaście. Ale takie już tu panują zwyczaje. Drzwi dla każdeo są otwarte, dla każdego znajdzie się miejsce przy stole, każdy coś przyniesie, dorzuci. Bo nie ma nic bardziej smutniejszego na świecie niż gotowanie dla samego siebie a później konsumowanie posiłku w ciszy i kontemplacji nad odgłosami wydawanymi przy przełykaniu, żuciu i gryzieniu. Pisałam juz o naszych kultowych obiadach poniedziałkowych... kultowe również były obiady w domu Gaela oranizowane najpierw w soboty, a później przez moja prace przeforsowane na środy. Obiady te w szczególności odróżniały się ogromną ilością Caipirinii którą gospodarz domu wlewał obficie w gardziele zebranych. Oooo tak, to były czasy... zanim nastał sierpień i wszyscy zaczeli pracować bez przerwy!
kolacja w naszym patio
pierwsza słynna paella Lary, na zdjęciu: Sam, Maria, Gael, Sallyanne, Jernej, Dai, Oscar, Isabel, Ingo, JB, Deco, Lara, Jose, Luis, X :), Paula, Jade :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz