7 października 2010

el Chorro - hiszpańska mekka wspinaczy

El Chorro mekka wspinaczy w południowej Hiszpanii. Jest to miejscowość położona w andaluzyjskiej prowincji Malaga u wylotu wapiennego wąwozu Desfiladero de los Gaitanes. Dnem wąwozu przepływa rzeka Guadalhorce. To właśnie ona na przestrzeni lat wyryła w skale przepiękny, majestatyczny przełom. W najwyższych partiach wąwozu jego ściany osiągają 700 m wysokości. Z kolei w górnej części wąwozu odległość pomiędzy jego ścianami (każda o wysokości ponad 100 m) mierzona w połowie ich wysokości jest rzędu kilkunastu metrów, dzięki czemu jest to jeden z najbardziej stromych wąwozów skalnych w Europie. Okolice wąwozu są jednym z najbardziej znanych regionów wspinaczkowych Europy - w promieniu kilku kilometrów od miejscowości El Chorro znajduje się ponad 1500 ubezpieczonych dróg wspinaczkowych w pełnym zakresie trudności. Mnie najbardziej dały do myślenia i pobudziły ambicje długie, 250 metrowe ściany skalne z drogami o trudności IV, V. Czyli nic innego co tygrysy lubią najbardziej. Wielowyciągowe, widokowe wspinanie w granicach własnych możliwości i wytrzymałości! :) Wspin - dlatego właśnie tu jesteśmy! Po drodze plany uległy troche przemianą. Wykruszyła się moja wspinaczkowa ekipa z Betis - Mazzi poległ w walce z jakimś wirusem, który rozłożył go na łopatki a Ale stwierdził, że pojedzie za tydzień, co dla mnie raczej niewykonalne. Wprost stamtąd musieliby mnie dotransportować wprost na lotnisko :( Ruszamy zatem z Basrim, a jak! :)



Na miejse docieramy popołudniem. Prowadzę ja - niezwrotnego, opornego, niekooperującego ze mna Land Rovera. Prowadzę ja, a właściwie moje ręce bo głowa jest za oknem i chłonie widoki. Chłonie powietrze tak inne od tego morskiego, chłonie skały chylace się ku nam, ogromne drzewa, ostatnie promienie słońca zanim schowa się za górami. W el Chorro wyskakujemy z auta i nie możemy się nacieszyć, że tu jesteśmy... zaledwie dwie godziny od nas - a jesteśmy w raju! Wieczór spędzamy na obejściu miasteczka, zakupie topo do wspinu, rozkminienia know how, znalezienia przytulnego miejsca do spania i... poznaniu paru osób. Pada na przypadkowo spotkana parę z... Krakowa! Iza i Radek dzielą z nami wieczór przy piwie, sałatce, śpiewie cykad i opowieściach ze świata i z dwóch egzotycznych krajów - dla niego Polski, dla nas Malezji :) Wraz z Iza i Radkiem rozbijamy podobóz. Pełnia księżyca oświetla każdy detal doliny, skały zdaja się świecić jakims nienaturalnym światłem, w dole spokojna tafla jeziora, gdzies daleko migocza swiatla domków. Spokoj i cisza opanowuje w koncu okolice i w pierwszym chlodzie tej jesieni zapadamy w gleboki sen pod naszym malym namiocikiem.




Pobudka - pozywne sniadanie, pozegnanie i ruszamy! Cel na dzis - eksploracja kanionu! Prowadzą doń dwie drogi... co jedna to lepsza... jest to bądź Caminito del Rey - czyli wiekowa poszarpana ścieżka wijąca się bagatela miejscami ponad 200 metrów nad dnem wąwozu, lub (co jest zabronionone, w sumie obie opcje są nielegalne) przedostawanie się przez tunele kolejowe. Bowiem... W troku 1921 wybudowano tu linię kolejową wiodącą systemem tuneli i mostów wzdłuż jednej ze ścian wąwozu, a także, w celach pomocniczych w stosunku do prowadzonych prac, wykuto system tuneli wodnych oraz poprowadzono ścianami wąwozu ścieżkę opartą na betonowych platformach, nazwaną Caminito del Rey, na cześć króla Alfonso XIII który nadzorował prace i dokonał uroczystego otwarcia ścieżki. I tak jak ścieżka została otwarta, tak podejrzewam nikt nigdy więcej się nią interesował, co skutkuje, że dziś przejście to należy do jednych z najbardziej ekstremalnych jakie w życiu widziałam i polecam je gorąco... ale tylko ludziom o stalowych nerwach. Bowiem mało tego, że wznosi się wiele metrów nad ziemią...


El Chorro - mapa w centrum "miasta"

To fotomontaż - wcale mnie tu nie ma - kary finansowe za wejście na tory by mnie zrujnowały

W el Chorro w znajdujących się tu i ówdzie opuszczonych budynkach mieszkają wspinacze

Co się kryje w garganta...

to często wygląda tak...

...albo tak...

...ewentualnie tak :)

Zatem zeby maksymalnie zmniejszyc ryzyko hmm odpadniec, upadniec, smierci, wypadkow etc w najbardziej kluczowych punktach zalozono via ferrate czyli zelazne percie. Liny, w które wpinamy się asekuracyjnie, które w razie czego teoretycznie maja nam uratować życie. Jak to w teorii wygląda nie wiem, bo raczej lina tym bym nie zaufała patrząc na nie na pierwszy rzut oka... :/ W Chorro próbujemy też wspinu, nie na darmo nosimy przecież ze soba cały szpej. Czasu jest mało wiec wbijamy w jedną ścianę w stosunkowo łatwym rejonie... niestety psycha nie dopisuje. Wapień choć jest wapieniem jest trochę inny od naszego Jurajskiego czy tego w Betis. Psycha mi siada po dwóch drogach i z opuszczoną głową przyznaje - nie dam się tak łatwo, trenuje by wrócić tu za rok i jeszcze pokazać na co mnie stać! Z tak mocnym postanowieniem i dziką satysfakcja na ustach udajemy się do naszego "todoterreno". Jako, że z dnia trochę jeszcze zostało czas przenieść się w inne pasmo górskie.... Rozpoznianie el chorro zdane na V+ :) Jeszcze nas tu zobaczą! :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz