28 stycznia 2014

Miętusia i Śpiących Rycerzy - czyli z kursem do jaskiń

Dzień przed przyjazdem sypnęło śniegiem. Sypnęło na południu kraju, bowiem północ od dawna pogrążona już była w trzaskających mrozach i pokryta kołdrą śniegu. Nic to jednak w porównaniu z tym jak miało być - a miały być biegówki po dolinach tatrzańskich i skitoury z Zachodnich Tatrach. Miały być też długie akcje jaskiniowe, a tu pod ziemią zdaje się wiosna w pełni!

zalany przełaz przez syfon Zwolińskich

Do Zako docieram w nocy, po tym jak autobus spóźnił się w Katowicach prawie godzinę. Szczęście udaje mi się dogadać ze współpasażerem, który z Zako oferuje mi podwózkę do naszej bazy w Kościelisku. Wchodzę do Galiców, światła pogaszone, wszyscy śpią a mimo to czuję się jak u siebie w domu - nic się nie zmieniło. Takie dziwne uczucie - że mimo upływu długiego czasu niektóre rzeczy są niezmienne. Rano ruszam z kursem do jaskini Miętusiej. Zapowiada się fajna akcja -pętla przez Korytarz Trzech Króli i Kaskady. Gdy jednak pokonujemy długą rurę wlotową, która przypomina zjeżdżalnię w aquaparku - jest tak wyślizgana, okazuje się, że dalsze przejście jest niemożliwe. Syfon Zwolińskich jest tak zalany, że jedyne co możemy to popatrzeć sobie na niezmąconą zielonkawą wodę i znaleźć wyjście z opresji. Akcja skończyła się na dojściu do syfonu w Partiach Nietoperzowych i dopłynięciem pontonem do Wantul.

Na dole mamy tyle czasu, że Bartek wczuwając się w rolę przewodnika opowiada nam o historii którą niesie ze sobą Jaskinia Miętusia. I tak na przykład Komora pod Matką Boską, gdzie robimy reścik swoją nazwę wzieła w sumie od tragicznej sytuacji. 


W roku 1936 dwaj robotnicy zatrudnieni przez braci Zwolińskich do oczyszczania wspomnianego już syfonu, wracając z roboty stwierdzili, że z wyjściowego Ciasnego Korytarzyka leje się kaskadą woda. Przerażeni przesiedzieli w salce kilkanaście godzin, czekając aż woda opadnie, umożliwiając wyjście z jaskini. Ślubowali, że jeśli wyjdą cało z pułapki, wrócą do owej salki i powieszą tu wizerunek Matki Boskiej. Obrazek zamocowany przez nich na ścianie wisi tam do dziś.


Swoją historię ma też Zacisk Polskiej Kroniki Filmowej znajdujący się kilkanaście metrów od wejścia w rzeczonej już na początku rurze zjazdowej. Mianowicie nazwa upamiętnia wydarzenie jakie miało miejsce w sąsiednim Zacisku Kuczyńskiego. Jedna z wypraw postanowiła nadać swoim działaniam medialny wymiar i zaprosiła Polską Kronikę Filmową do wykonania reportażu z jaskini. Niestety początkowo bardzo pewny siebie operator (nazwisko nie znane) utknął w Zacisku Kuczyńskiego, spanikował i wycofał się na powierzchnię. Ponieważ miejsce tej historii było już nazwane, więc wydarzenie zostało upamiętnione w nazwie najbliższego zwężenia (ok. 2 m dalej) wgłąb jaskini.

Dolina Miętusia

Pontonem pod ziemią - tego jeszcze nie grali

Jak tu wyjść by nie wpaść do wody i nie podziurawić pontonu?!

Czekając na wolną linę z Moniką i Maćkiem
Piątek przynosi kolejną akcję - niby lajtową - jednak w tym lajcie trochę się zatraciliśmy. Ruszamy doliną Małej Łąki ku jaskinii Śpiących Rycerzy. Widoki są cudowne, podejście doliną, choć długie to mega lajtowe. Problemy zaczynają się jednak gdy schodzimy ze szlaku i okazuje się, że podejście pod jaskinię jest całkowicie zalodzone. Nie byłoby oczywiście żadnego problemu, gdybym raki i czekan leżące przy łóżku wzięła ze sobą a nie zostawiła na bazie. Nieoceniona okazała się pomoc dziewczyn które podrzuciły mi raki gdy weszły na górę oraz poręczówka, którą zrzucił Emo. Nie ma to tamto - kiedy podchodzę pod otwór pukam się w głowę i myślę sobie - to się paniusia wybrała w góry....

Akcja jest krótka bowiem i jaskinia jest lajtowa. Właściwie to przypomina to ponurą jaskinię jurajską. Trochę czołgania, zjazd, wielka sala, znów giełganie i z powrotem. W części przyotworowej jaskini Śpiących Rycerzy znajduje się system ciasnych korytarzyków z wyraźnym przewiewem. Jeden z nich, o długości kilkunastu metrów prowadzi w głąb jaskini. Urywa się on 10-metrowym, gładkim progiem do dużej Sali Śpiących Rycerzy. Ma ona wymiary 40 na 15-18 metrów i znaczną wysokość. Jej dno pokryte jest głazami i grubym rumoszem. W dolnej części sali można przedostać się do Sali Dolnej skąd bierze początek ładnie myty korytarz. Jednak kończy się on ślepo w zawalisku. Nazwa jaskini pochodzi od położenia w Masywie Giewontu i związaną z nim legendą. Jest to jedna z niewielu leżących w Giewoncie większych jaskiń i wielu grotołazów spekuluje nad możliwością przedostania się tędy w głąb tego arcyciekawego masywu.


Wielka Turnia i w oddali Czerwone Wierchy z Wielkiej Polany

Kusowo - Bartek, Iza, Gabi, Robert, Monika, Krzysiek, Maciek i Emo.

Wylodzone podejście pod jaskinię

Wielka Turnia
Akcje jaskiniowe kończymy na przemian to wygrzewając się w wodach termalnych to marznąć biegając od basenu do basenu. Z siniakami na nogach wyglądamy jakby nas gdzieś pobito. Ale cóż... nikt nie mówił, że życie grotołaza jest lekkie ;)


1 komentarz :