Ten post będzie o bieganiu oraz energii jaką za sobą niesie chwila ruchu na świeżym powietrzu.
Budzik dzwoni o 5:30 ale jakoś tak brakuje mi siły i determinacji by w deszczowy, pochmurny poranek opuścić tak wcześnie łóżko udając się na przebieżkę. Wręcz wydaje mi się, że gdzieś po drodze w półśnie, letargu potknę się noga o nogę, padnę i tak usnę. Włączam drzemkę. ..
Wieczór - kręcę się w te i we wte, to mnie rozpiera energia, to mi się spać chce, bo przecież od 5:30 czuwam - zbieram się w sobie - zakładam buty do biegania, kurteczkę, muza na uszy, włosy w kitę i heja. I biegnę...biegnę....biegnę i biegnie mi się tak idealnie.... myśli wzajemnie się przenikają, dryfują, łączą, odnajduje powiązania, analogie... cudowny stan otwartości umysłu. Dlaczego nie czułam się tak podczas Półmaratonu Dąbrowskiego?! Czy to za sprawą pogody, temperatury, rześkiego powietrza?
Na dodatek budzi się myśl - czy o tej porze roku są organizowane jeszcze półmaratony? (nie, nie do maratonu nikt mnie nie namówi) Jakieś fajne Adventure Race'ingi dla "początkujących"? Dystans mini na triathlonie? Wszelkie sugestie mile widziane :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz