9 maja 2010

tanie loty i pyły wulkaniczne

VOLCANIC ASH: NORTH ITALY AIRSPACE AND AIRPORTS WILL REOPEN TODAY AT 2.00 P.M.
Due to the cloud of ash from the Icelandic volcano, North Italy airspace has been closed to the flights today, Sunday 9th May, at 8 a.m. The decision was taken by the Italian air traffic authorities ENAC.
ENAC confirmed that airspace would reopen today at 2 p.m.
Roma, 09/05/2010

Taka wiadomość powitała mnie przy odprawie na poranny lot do Sevilli. Pół problemu, gdyby były to Katowice. Ale nie - najpierw musiałam wykminić co mówi mi Pani po włosku a potem kiedy zrozumiałam nie mogąc jednak w to uwierzyć poprosiłam o przetłumaczenie na angielski. Przekaz ten sam - z powodu wulkanu, który ostatnio tak daje popalić strefa powietrzna nad Hiszpanią, Portugalią i północnymi Włochami (o zgrozo to co mnie najbardziej interesuje) jest zamknięta.

Zdjęcie stąd . Nota bene aż mnie zdziwił dziś ten kanał, gdy koło niego przechodziłam.

Zaluje teraz ze nie wzielam wiecej kanapek z domu... Dziś o 6 z minutami boarding, wiekszość pasażerów juz na pokladzie, ja natomiast postanowiłam, że nie pcham się do kolejki, poczekam sobie bo i tak mi wszystko jedno gdzie będę siedzieć skoro i tak ze zmęczenia pewnie jeszcze usnę przed startem...
I tutaj potwierdza sie maksyma - ostatni beda pierwszymi - otóż na 2 minuty przed zamknięciem bramek zamknęli też skutecznie strefę powietrzna nad Hiszpania i Włochami :/ Lot odwołany... następny do Sevilli w środę (jeśli dobrze pójdzie). Szybka kalkulacja zysków i strat - burza mózgu - autostop, pociąg, autobus, lot do Maroko a później kombinowanie, prom i Tarifa, nowy bilet czy przebookowanie? Koniec końców czarna rozpacz! Nagle robi się jeszcze gorzej telefon pada, komp nie działa, na lotnisku nie można nigdzie nic naładować, ucieka mi grupa Hiszpanów ostatnia deska ratunku zatem witamy w Bolonii! Busem udaję się w nieznane, czyli centrum miast, ładuje w piątej chyba knajpce dopiero elektronikę, czekam na otwarcie informacji turystycznej (chwała jej za to, że mimo niedzieli była otwarta, choć Pani w niej pracująca sprawiała wrażenie jakby była tam za karę). Koniec końców ogarniam temat, robie przebookowanie biletu na jutro do Malagi (gdzie jeśli już wyląduje czeka mnie dziki sprint na autobus do Sevilli), znajduję hostel, odszukuję przystanek autobusowy na rozkopanej ulicy i posługuję się moją cudowną hybrydą hiszpańsko-włoskiego bo nie każdy tu kapito angielski niestety. Koniec końców dożywam wieczora :) Siedzę w hostelu, gdzie 20 Włochów krzyczy do telewizowa tak jakby to miało zmienić wynik wyścigu formuły jeden. Przed chwilą wjechała pizza i kawa (niestety z automatu ale smakuje rewelacyjnie) także wszystko w normie. Kto to przeczyta przed jutrem prosze o trzymanie kciuków za mój wylot, już gdziekolwiek albo niech zacznie mocno rozdmuchiwać chmury! ;)
Jako, że aparat mam rozładowany dodam zdjęcie ze stronki, żeby nie było, że w jakiejś zapadłej dziurze siedzę.W gruncie rzeczy jest fajnie ale inne plany miałam na dzisiejszy wieczór...

1 komentarz :

  1. Trzymamy kciuki za dalszą udaną podróż! Ale nie ma tego złego... Przynajmniej masz czas na pisanie i jak zwykle urzekające sa te malowane przez ciebie historie!Pod stwierdzeniem cudze chwalicie... podpisuje się obiema rękami:) AK

    OdpowiedzUsuń