26 października 2009

Tarifa fin de semana


Gra kolorów zachodzącego słońca z widokiem na Afrykę

Plany jak plany, często podlegają zmianą. Zamiast Lizbony kierunek: Tarfia. Klapki, recznik plazowy, pianka (bo pierwsza mysl to surfing jesli fale dopisza), szczoteczka do zebow i jedziemy! I cudnie jest tam wracać, czuje sie jakbym wracala do domu, do małego skrawka swojego miejsca gdzies na ziemi :) Pogoda dopisała więc dogorywanie na plaży brzuchem w górę, brzuchem w dół, pyszna zdrowa kolacja, czyli sałatka w rozmiarze XXL, pływanie w oceanie, śniadanie w Bamboo jednej z ulubionych knajpek, Tomatito i wszyscy, absolutnie wszyscy znajomi ktorzy przy sobocie szturmem wyszli z domów. Ajjj będzie nam brakować tego morza w Sevilli...
En lugar de irme a Lisboa, al final decidi a regresar a Tarifa por un par de dias! Increible! El pleno sol, agua en oceano clara, clarisima y no tan fria! Bueno, al final meterse en agua es horrible pero luego se puede acostumbrarse y al final vale la pena! La puesta del sol increible, fiesta en Tomatito, todos amigos - todos sorprendidos a verme porque nadie lo sabia que quiero llegar. tarifa como la recuerdo. Perfecta! :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz