27 kwietnia 2010

Kraków w przededniu pogrzebu - sic!

Można powiedzieć, że po wielu dniach mojej nieobecności tutaj ostatni wpis pokrył się lekką warstewką kurzu. No ale tak to jest jak coś się dzieje - człowiek wskakuje w nurt wydarzeń i płynie z prądem - a później zaległości tylko się nawarstwiają. Dlatego czas zebrać myśli w jedną logiczną całość, wspomnienia i zdjęcia i coś tu sensownego napisać.
Przez wiele dni Polska była pogrążona w żałobnym nastroju z powodu katastrofy w Smoleńsku. Patetyczność i marazm wypowiedzi płynących z radio i tele odbiorników dobijał powoli wszystkich. Ale zdaje się, swój szczyt osiągnął w momencie, kiedy postanowiono o pochówku pary prezydenckiej na Wawelu (tak, dla Kaczynskich w piramidzie Cheopsa ---> jedna z licznych grup na portalu społecznościowym). Kraków na gwałt zaczął się przygotowywać na pochowanie pary prezydenckiej w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów w katedrze na Wawelu - a co jest z tym również związane - recepcję bardzo ważnych międzynarodowych gości, głów delegacji innych krajów, VIP, etc. Jednym słowem świat na głowie stanął.

                                                                                                    Grodzka

Ja miałam to szczęście/nieszczęście być w przededniu tegoż "wielkiego" dnia w Krakowie. Całe centrum sparaliżowane, pozamykane ulice, połowa rynku odcięta od reszty miasta, wszędzie pełno flag, przydrożnych sklepikarzy i cwaniaczków sprzedających biało-czerwone flagi, pełno turystów, gapiów, kolejki ciągnące się całą ulicą Grodzką by odebrac pozwolenie nazajutrz na dostanie się do ulic, którymi przechodzić będzie kondukt żałobny. Wszędzie pełno kwiatów, zniczy, honorowe warty harcerzy - a wszystko chyba bardziej dostojne niż po śmierci samego Papieża.
Przechadzam się ulicami Krakowa patrząc na tą szopkę i zajadając się preclem z sezamem. Ludzie od zawsze poszukiwali sensacji myślę sobie. Krótki pobyt umila mi nasza Estera - Estrella, co w końcu po Sevillańskich przygodach trafia na krótko (w drodze do Indii) do swojego rodzinnego Krakowa. A o samym mieście -  cóż... jak zawsze mnie urzeka. Jak zawsze wychodzę na dworcu autobusowym, przechodzę koło teatru Słowackiego, Barbakanu, do Floriańskiej, zadzieram głowę i obserwuję dwie różnej wysokości wieże bazyliki Marjackiej. Na rynku oglądam się wokół i chłonę piękno tego miasta. Jest w nim coś niepowtarzalnego, magicznego i cudownego i choć byłam i mieszkałam w wielu pięknych miastach ten nasz Kraków ma jednak to coś w sobie co rozkochuje na zawsze :)


Przy bramie Floriańskiej

I haven't written here for a very long time. I can nearly say that the last post has become covered with a thin layer of dust. But really a lot of things happened and I had no time to collect all the memories and fotos and put them here. But let's say I have some free time right now :) Cracow - let's start with this magic place. It's a city well-known to all foreigners coming to Poland. The former capital of our country with the royal castle on Wawel. It's a magic place, fulfilled with artistic atmosphere and incredible spirit. Lately I had a great "honour" of having been there on the eve of great funeral of our Presidential Couple. They were decided to be burried in the royal castle on Wawel Hill (because former it used to be a kings' burial place this information made a real astonishment). A day-by-day decision made the city drastically changed. Some streets were shut, half of the Old Market Square also shut and prepared for recepcion of visitors. A lot of people all over the centre, a lot of red and white colours, flags, candles and flowers. This peacuful place turned up to be this day a real bull's eye. Nevertheless haven't loose it's unique atmosphere and a magic it always used to have.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz