5 stycznia 2011

Stok - Nowa Osada - rozpoznanie terenu


Po powrocie z sylwestra nie wysiedzieliśmy długo w domu. Ale w sumie nic dziwnego, bowiem biorąc pod uwagę, ze z naszej Dąbrowy Górniczej w góry jest na prawdę rzut beretem - wystarczy się skrzyknąć, wstać trochę wcześniej niż zwykle i na jeden choćby dzień skoczyć w nasze Beskidy. Tym razem namówieni zostaliśmy przez Magdę, Rafała, Baranka i Filipa na Wisłę i wyciąg Nowa Osada. Jak to utarło się mówić ostatnimi czasy - dupy nie urywa - ale i tak całkiem nieźle. Przede wszystkim ponieważ było niewiele osób, zatem zero kolejek zatem jazda non stop. Ceny całkiem przyzwoite. Niby trzy trasy ale tak na prawdę wszystkie trzy na jednym stoku a co najlepsze w promieniu do 40 metrów od wyciągu krzesełkowego więc jak na moje różnicy wielkiej między nimi nie było.  Rewelacyjnie znów było pośmigać w starym składzie. Z Combem wchodziliśmy na krawędzie, próbowaliśmy jakichś bzdurnych i niepotrzebnych trików a jak się zmęczyliśmy odpoczywaliśmy w pobliskim szałasisku. Elvis przeszedł sam siebie i nagle ni stąd ni  zowąd zaczął elegancko krawędziować (sam uważa, że to zasługa grzanego piwa z sokiem malinowym, wiadomo te miękkie kolanka). Jednakże zaliczył też kilka pięknych gleb... ach te prędkości. No nic - pod koniec stycznia przesiadamy się na narty na tydzień i pod bacznym okiem instruktora będziemy szlifować swoje umiejętności narciarskie. Zatem wszystkich zainteresowanych zapraszam na południe PL na szussss, szusssss, szussss :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz