Puente Alamillo
Parque Maria Luisa wieczorowa pora z Nico na drzewie
Na dobre zaczyna się wiosna. Słońce świeci jak oszalałe, pachnie kwitnącymi drzewkami pomarańczowymi a na ulicach jest tyle ludzi, że miejscami trzeba się przepychać łokciami. Na skwerkach gwar i huk, wszyscy wykorzystują siestę na zjedzenie czegoś ze znajomymi, na rozmowy, na wystawianie twarzy ku słońcu. Radośnie i sielankowo bo tak to można tylko określić. Wykorzystaliśmy zatem ten czas z Nicolem (?! jak to sie odmienia u licha?!) na honorowa runde na rowerach wokół Sevilli. Zainicjowana jak i zakończoną wielkim jedzeniem. Jako że była to niedziela miasto zdawało się jeszcze bardziej tętnić życiem. Park Alamillo, weekendowe miejsce wypadu Sevillijczyków było zapełnione przez biesiadujące rodziny, rozpalone grille, porozkładane kocyki, każdy jedzący, leżący, piknikujący. Chętnie pobawiłabym się w misia Yogi i jeden taki koszyczek zachachmęciła dla siebie:) Natępnie zachód słońca nad Guadalquivirem, obczajenie kilku dobrych miejsc na botellon... Botellon to rodzaj imprezy, w pewnych miejscach o okreslonym czasie zbiera sie baaaardzo duza grupa ludzi i wszyscy piją... i piją.... i jeszcze raz piją. Do tego jest muza, świetny klimat i zabawa. No więc miejsca na botellon juz sa i tylko czekam na 9 maja jak moja stopa postanie znow w ES :) Na koniec parque Maria Luisa nocna pora przedstawiajaca sie conajmniej jak sceneria do jakiegos conajmniej romantyczno-dramatycznego filmu :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz