18 marca 2010

do domu


Skonczylismy na wylocie... gdyby wszystko było tak piękne jak się wydaje na początku...
Zaczynając od zamierzchłej historii... Pierwszy raz zdarzyło mi się kupić bilety ze złą datą. Kupowałam je jak jakaś roztrzepana, nie pełna rozumu. Kupiłam lot z Sevilli do Londynu na godzinę 22, a z Londynu do Katowic na godzinę 15... tego samego dnia. Zorientowałam sie po wciśnięciu klawisza na amen przypieczętującego bilet do jego posiadacza. No cóż... mimo kombinatorstwa z przesiadkami (najtańsza opcja) na nic mi to wyszło bo na dwa loty ostatecznie musiałam kupić trzy bilety. Żeby było ciekawiej, a jak... odprawę online oczywiscie zrobiłam na ten błędny lot. Zorientowałam się na godzinę przed odlotem.
Noc w Londynie, tymrazem nie wyszło mi spotkanie na kawe z Franckiem choć wstępnie tak się umawialiśmy. Mimo to było bardzo ciekawie i śmiesznie. No ale najlepsze miało nadejść!
W Katowicach Pyrzowicach - i tu pewna dygresja w stylu "wtf" - lotnisko sie nazywa Katowice a co widać przy podejściu do startu to jest Dabrowa Gornicza i tak na prawde moge sie pochwalic, ze co jak co ale lotnisko to my, Dabrowiacy mamy pod nosem! Ale ok wracajac do historii - dawno temu juz weszlam w pewien uklad z Elvisem. Ze odbiera mnie z lotniska i transportuje do domu (rodzice przeciez nie wiedza, ze przylatuje - niespodzianka) w ramach podbudowania swojego wizerunku w oczach mojej mamy po zajsciach czerwcowych... Jak to z Kraka do De Gie (70km) wracalismy bezmała 2 dni. Jak obiecał, tak też zrobił. Podstawił mnie pod dom (4h później), ba pod drzwi! 4 godziny zeszly nam na rozmowach i jedzeniu, jedzeniu, jedzeniu ale takim, które pobiło moje najśmielsze oczekiwania! Nowe miejsce - Santorini - z mega kuchnia srodziemnomorska. Zatem szoku popowrotowego nie dostalam, zjadlam to co jemy w Hiszpanii, witaminy uderzyly mi do glowy, juz nawet szarosc i zalegajacy snieg na ulicach nie przerazily mnie!
Drzwi do domu otworzyły się po dłuższej chwili i o zgrozo najszybciej poznał mnie pies!!! Tata w ogóle mnie nieskumał, że ja to ja a mama zanim zareagowała mój mały pies (yorkshire terier) juz skakał do sufitu!
Zatem niespodzianka się udała w 100 %! Dzieki Elvis!!!! :))))
Zaczyna się nowy rozdział - witamy w domu! :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz