11 stycznia 2016

Zillertal - w poszukiwaniu zimy

Tegoroczna zima jaka jest, każdy widzi. Deszcz, wiatr, śniegu jak na lekarstwo. Właściwie w górach więcej można znaleźć lodu, powodującego raz po raz tragiczne w skutkach wypadki, niźli białego puchu. Oj marnie z nartami, marnie z turami, jeszcze gorzej z biegówkami. 

My jednak odczarowujemy aurę i uderzamy do narciarskiego raju w Europie (choć Wojtek przekonuje mnie, że sporo jeszcze przede mną do zobaczenia) - mianowicie doliny Zillertal w Austrii. Zarówno ta nazwa jak i Hintertuxer Gletscher nie były mi obce, jednak to co zastaliśmy na miejscu przebiło moje najśmielsze oczekiwania!

Jeszcze jesienią  padła propozycja wyjazdu. Długo się nie zastanawialiśmy - Alpy, narty, domek z przyjaciółmi - czegóż więcej chcieć! W mig wszystkie wspomnienia studenckich wyjazdów na narty, całodziennej szwędaniny po stokach i imprez do późnych godzin nocnych. Przyznacie chyba, że narciarskie wyjazdy rządzą się własnymi prawami!

Zatem jak zwykle - akcja/reakcja i na trochę ponad tydzień przed świętami ruszamy na spotkanie poznańsko-dąbrowskiej ekipy w uroczym drewnianym domku, gdzieś w dolinie Zillertal.

Zillertal być może nieco na wyrost nazywany jest - die aktivsten Berge der Welt. Coś racji w tym jest bo ośrodki składające się na całą dolinę: Zillertal Arena, Kaltenbach, Mayrhoffen-Hippach oraz Hintertux oferują aż - 665 km tras! Jest to absolutna abstrakcja i nie sposób tego zjechać! Nasz karnet - 6 dniowy (315 euro) pozwolił nam na każdorazowo eksplorację innego regionu. Wszystkiego nie byliśmy w stanie zjeździć! Doskonale przygotowane trasy - naśnieżane, wyratrakowane. Szybkie wyciągi, podgrzewane kanapy oraz największa gondola, w której dane było mi jechać - tzw. 150er Tux - olbrzym mieszczący naraz 150 narciarzy! Tym sposobem można by jeździć od bladego świtu po zmierzch! W te 6 dni udało nam się przejechać jakieś 235 km sądząc po śladach z sunciaka. Przy czym można by było pojeździć znacznie więcej...

My jednak mieliśmy jeszcze inne priorytety - codzienne rytuały saunowe oraz poranne niespieszne śniadania ze stołem uginającym się od dobrodziejstw. Chill jakich mało!
Hintertuxer Gletscher


Puste nartostrady - trafiliśmy na idealną porę!


góry, góry po horyzont góry

nasze domki

Hintertux

Puste stoki i lampa - czego można więcej chcieć?

Jeździmy!

Lodowiec w swojej niebieskości

Kaltenbach


puch się robi!

świst, świst

nieograniczone pole do popisów freeridowych i skiturowych

fading in the mist

kobiety były w mniejszości

ostatni dzień, jeden z ostatnich zjazdów... nostalgia

Mayrnoffen

Frauenwand

Wandspitze


prawie cała ekipa

2 komentarze :

  1. Obejrzałam i przeczytałam z wielkim niedowierzaniem. Super spędzony czas. Moje pierwsze w życiu skitury, stoją oparte o ścianę od listopada i czekają na śnieg w Polskich górach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A śnieg tuż, tuż! Nadciąga od Alp - potwierdzona informacja!

      Usuń