Już jakiś czas temu zwęszyłam skitoury, które od razu podbiły moje serce samym patrzeniem na osoby podążające na przekór zaspom śniegowym pod górę, z plecakami, by potem oddać się przyjemności zjazdu w dziewiczym terenie.
Swoje pierwsze toury kupuję od dziewczyny znajomego - i cieszę się jak małe dziecko! Bowiem góry zimą odkrywa przede mną nowe oblicze - przez które jeszcze długo nikt nie namówi mnie na wyjście z buta w góry tą porą roku :)
Na testing wybieram się w Beskid Żywiecki pokonując trasę z Korbielowa - przez Przełęcz Miziową do Hali Rysianka, gdzie nocuję. Tutaj warto by się zatrzymać na dłużej... Schronisko zostało zbudowane jeszcze przed wojną. Dziś dobudowana jest obok niego nowa część - czysta, przestronna. W starym schronie zaś znajduje się klimatyczna jadalnia z widokiem z jednej strony na Babią a z drugiej na cały masyw Tatr... a także - sauną! Która po tourach, mrozie i śniegu jest dla nas błogosławieństwem. Godzinny seans mija jak z bicza trzasł!
Na miejscu przekonuję się po raz kolejny jak świat jest mały! A to dzięki tłumom ludzi przybyłych tu na zimowy biwak i kokoszeniem się ciasno przy stole przy wszystkich posiłkach.
Rano budzi mnie cudowne słońce, niebieskie niebo i zapierające dech w piersiach widoki. I nie tylko ja jestem tym faktem zaaferowana, przed schroniskiem można zaobserwować tłum pobudzonych ludzi, biegających w klapkach, bądź wprost tak jak wyszli z łóżek z narzuconą tylko kurtką, z aparatami w ręku próbujący uchwycić te chwile w obiektywie i napawać się nimi przez resztę zimy.
Dalsza nasza trasa wiedzie przez Halę Lipowską na pyszne jagodzianki do Hali Boraczej. Nie kleję nawet fok, bo teren nie jest wcale wymagający, ba szlak przypomina w tym miejscu alejkę w parku miejskim. Jest cudownie!
Wędrówkę kończę w Rajczy - zmęczona ale szczęśliwa. Toury odkrywają przede mną nowe oblicze zimowych górskich wędrówek.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz