4 kwietnia 2013

VI Półmaraton Dąbrowski

Pierwszy półmaraton przebiegłam z myślą - co mnie nie zabije to mnie wzmocni, a jeśli dobiegnę na metę i pokonam tą trasę to pokonam wszelkie przeciwności losu. Dobiegłam...

Drugi półmaraton pokonałam pod hasłem - zdążyc przed Kenijczykiem - czyli rolkowe zmagania pierwszy raz w roku na rolkach - w Poznaniu i słynna walka na ostatnich metrach resztką sił ze starszym o 40 lat ode mnie Panem sunącym jakby nigdy nic na roleczkach...

Do trzeciego półmaratonu podeszłam na lajcie, zgłaszając swoją kandydaturę na dwa tygodnie przed i licząc, że na metę dobiegnę przed czerwonym autobusem zbierającym z trasy wszystkie padliny... I dobiegłam dzięki doborowermu towarzystwu i doświadczeniu bardziej zaprawionego w bojach przyjaciela, który doskonale rozłożył nasze siły na całej trasie...


 Przede mną mój czwarty półmaraton w życiu - raczej bez szans na bicie jakichkolwiek rekordów i znów ten sam cel co rok temu... Długo się zastanawiałam, wahałam...w tym roku raptem kilka razy byłam pobiega a wieczne śniegi zalegające tej wiosny zwiastują, że na starcie nie musi byc wcale łatwo. No ale cóż... trzeba przed sobą stawiac kolejne wyzwania...

Tylko po co?

Chyba po to, by czuc że się żyje, kiedy jest się tak wykończonym, że wydaje się że zaraz się padnie.
Po to, by udowodnic sobie coś - ale co?
Po to w końcu, by przełamac rutynę, by wyjsc z domu, by poczuc klimat tych kilkuset ludzi, którzy przeżywają to samo i by na starcie zadac sobie kultowe pytanie - co ja tu właściwie robię...

No... to 21 kwietnia trzymajcie kciuki! Przede wszystkim za to, by nadeszła wiosna i zelżały śniegi bo nie mam butów do biegania na taką zimową breję ;)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz