A to miał być miły, chilloutowy dzień. Ale nie... wyruszamy rano, furgoneta Hectora, na zwiedzanie miasta i chilloutowanie się przed rychłym "atakiem zimy". Na miejsce beztroskiego nicnierobienia udajemy sie do naszego ulubionego parku Maria Luisa. Niestety nie posiedzielismy dlugo. Marta w dali wyczaiła kota... małego kotka strasznie zmasakrowanego życiem. Z połamanymi tylnymi nogami i nie wiadomo czym jeszcze. I tu zaczyna sie akcja kot... z małym zapchlonym zwierzeciem przemierzamy cale miasto wielka furgoneta prawie na sygnale. Tu go nie chca przyjac, tam go nie oddamy, weterynarz kieruje nas do schroniska, ktorego nie mozemy znalesc, uspic go sie tez nie da. Jezdzimy, kolujemy, godzine, dwie, trzy... Ania wyjezdzajaca dzis do Lizbony ma cisnienie ze nie zdazy sie spakowac, pozałatwiac spraw, ja jestem głodna, Wero ma uczulenie na siersciucha, Hector sie przebija przez Korki a Marta co chwile patrzy czy kot jeszcze zyje. Obmyslam miliuny sposobow w miedzyczasie na przypadkowe pozbycie sie go (wrzucic do rzeki z kamiennym naszyjniczkiem, do studzienki sciekowej, wrzucic w zeby jakiegos groznego psa) za co zostaje porzadnie skarcona. Koniec koncow, poznym wieczorem zostawiamy w akcie desperacji kota przy drzwiach weterynarza i uciekamy prawie biegiem... Zeby nie bylo... jeszcze jedno zwierze, które do nas się przypałęta i otwieramy jakiś przytułek!
El otro gato que tenemos. Este hemos encontrado en el parque haciendo chillout day. Afortunadamente no quedo mucho tiempo con nosotros. Con gato pequenito, con las patas rotas hemos recorrido toda la ciudad en el furgo de Hector buscando el lugar para dejarlo. En el vetirianrio no se puede, en asilo tampoco podemos dejarlo. Pasan horas y horas viajando por Sevilla y buscando ya cualquier lugar! Wero con la alergia a animal, Ana estresada antes su viaje a Lisboa, Marta con gatito, Hector conduciendo en el gran atasco y yo pensando como se puede dejarselo, abandonarlo. Y bueno al final totalmente cansados lo dejamos justo a la puerta de Veterinario casi corriendo a nuestro coche aparcando a la otra calle. Lo juro... un animal mas y vamos a abrir el asilo!
no taaak... buuu znow mi sie lezka w oku kreci... bo polly zapomniala dodac ze akcja kot zakonczyla sie dla mnie malym rozstrojem nerwowym ktory wyplakiwalam andrei w koszulke.... buuu.... kicia piekna byla a ty jestes maly nieczuly potworek:)ale i tak cie lubie:)
OdpowiedzUsuńmartuszka