Prognozy na sobotę zapowiadały się niezwykle korzystnie stąd już od środy planowaliśmy jakiś skitour z opcją włóczęgi i spania w górach. W naszej grupie dyskusyjnej do spraw wszelakiej aktywności obraliśmy opcję Pilsko, ze względu na: zapierające w piersiach widoki, możliwości śmigania w puchu oraz nocleg w schronisku górskim, oferującym saunę co po całym dniu jazdy na nartach jest... bajką!
Jak się miało okazać - śmiganie w puchu okazało się męczarnią na maksa i słońce schowało się już za górami gdy dotarliśmy w końcu na oznakowaną szlakami grań... do schroniska spóźniliśmy się i powiedziano nam, że o 24 nikt po nas sauny nie będzie wyłączać... jedyne co było gwarantowane to te zapierające dech w piersiach widoki!
Ale po kolei...
Skoro świt ruszamy z Korbielowa zielonym szlakiem kierując się w stonę Hali Miziowej. Tam jesteśmy umówieni z resztą ekipy, która patentuje zjazdy na stronę Słowacką stokami Pilska. Pogoda jest wprost wymarzona, zero wiatru i słońce powodują, że najchętniej podchodzilibyśmy tylko w bieliźnie oddychającej. Szlak raz po raz mija się z trasą zjazdową stąd by uniknąć wypadków gęsiego szybko przeskakujemy z jednej strony na drugą i chowamy się w zaczarowanym lesie. Dlaczego zaczarowanym? Bo promienie słońca przebijają się przez zaśnieżone korony drzew słupami światła i widać jak powoli i błogo z przeciążonych od śniegu gałęzi spada drobny, mieniący się w świetle puszek. Takie chwile pragnie się zatrzymać na wieczność.
Po chwili dochodzimy na Halę Miziową, gdzie po krótkim posileniu się ruszamy na szczyt Pilska. Podejście zajmuje nam dwie i pół godziny i raczej nie należy do wymagających. Z góry rozpościerają się bajkowe widoki - całe pasmo Tatr, Fatry, po lewej za plecami Babia Góra, a na prawo nasz cel - Hala Rysianka. Jak na mały świat przystało na szczycie spotykamy znajome twarze, ktoś tam rozłożył kite z myślą o śmiganiu lecz jak na złość powietrze ni drgnie. Z dołu od Słowackiej strony macha do nas znajomy, który od bladego świtu śmiga z ekipą lokalsów przecierając szlaki w dziewiczym śniegu. Krótkie posilenie się, euforia i ruszamy na freeride, który kończy się o zmroku, kiedy to po małej awarii z foką oraz moją czołówką docieramy do grani, którą biegnie szczyt. Stąd część z nas skręca na zasłużony spoczynek do oddalonego o 5 km schroniska, a część wraca już do domu. Do schroniska docieramy przy blasku miliona gwiazd. Noc jest spokojne i nic nie zapowiada mającej nastąpić następnego dnia katastrofy!
|
Podejście nie jest ciężkie stąd siły na wygłupy |
|
Zaczarowany las - szkoda, że nie dało się uchwycić śnieżnego pyłu... |
|
Trawersując zielonym szlakiem na Halę Miziową |
|
Bywa, że szlak przecina trasę zjazdową - trzeba czujnie i szybko śmignąć na drugą stronę by nie przeszkadzać narciarzom |
|
Świerki - dumne, dostojne... |
|
Wymarzony dzień na górskie wędrówki |
|
Ich oczom ukazał się widok.... |
|
Girls power! |
|
Sara ze szczytem Babiej Góry - królowej Beskidów |
|
Podejście na Pilsko |
|
Rzut okiem na Babią Górę |
|
Śnieżne posągi na zboczach Pilska |
|
Góry braci Słowaków :) |
|
i nasze piękne Tatry |
|
Tańce rytualne.... |
|
które chyba nazajutrz sprowadziły pogodę.... |
|
...jaką sprowadziły :) |
|
Chupa-chupsy na szczycie |
|
i ekipa :) |
|
w komplecie |
|
Zjazdy nam służą, puch zapewnia miękkie lądowania :) |
|
uśmiech z twarzy nie schodzi! |
|
nic dodać nic ująć |
|
zaklęci wędrownicy |
|
I ciasne zjazdy w lesie |
|
ciasne... i strome |
Ale trafiliście na pogodę, piękny dzień i piękna beskidzka zima!
OdpowiedzUsuńOooooj dokładnie tak! Dzień bez wiatru, z niebiesko, wręcz granatowym niebem i choinami zasypanymi wyglądającymi jak penitenty! Cudo! Zgadzam się!
UsuńKiedyś miałem okazję pojeździć chwilę na biegówkach, ale zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu narty freeride. Dają dużo frajdy i można z nimi poszaleć w różnych terenach
OdpowiedzUsuń