21 lipca 2009

trabajo



Praca w Tarifie jest tematem nieco drazliwym, bo...

a) mozna byc monitor de kite - czyli instruktorem kita, winda i tak dalej ktorych praca jest ograniczona do dni z wiatrem i płaca tak samo

b) mozna pracowac w sklepie za w sumie smieszne pieniadze, kolo 800 euro

c) mozna pracowac w knajpce, restauracji i miec uzaleznione godziny pracy od faktu czy bedzie sporo klientow czy nie...

Zatem... Po przeprawie w sklepie Art of Surfing, pomyślnym dniu próby, przyjęciu do pracy i fajnie zapowiadajacej sie atmosferze, pracuje w knajpce, Patio de Abuela, restauracja otwarta rano od 12 do 17 (na poranna zmiane pracowalam na razie 4 razy i nie wiem czy wicej sie uda) i od 20 do 2 w nocy przy czym przez ostatnie dwie godziny nie ma juz ludzi a my nadal siedzimy...

Pracuje z samymi Hiszpanami, którzy są nieco specyficzni. Wolni ale zestresowani, rozwaleni ale bardzo dokładni, z zasadami ale w sumie bez zasad. Klimat ciężki... Zrozumiec o co chodzi takiemu kiedy wszytskie stoliki sa zajete, wszyscy biegaja, kuchnia wydaje jedzenie, ludzie czekaja a oni...manana, manana, tranquila, tranquila... spokój. I wielka spina i szał kiedy zajęty jest tylko jeden stolik a oni biegaja i sie wsciekaja ze to, że tamto?! Pozatym zamiast robić uwielbiają dyskutowac z igły robiąc widły.

Zatem prace w Hiszpanii stanowczo odradzam... :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz