23 lipca 2009

ineffcion africana y remedio de abuela columbiana

Nie obyło by się bez opisania czegoś, co mi towarzyszy przez zdecydowaną wiekszosc pobytu tutaj. Mowa o tajemniczo brzmiącej afrykańskiej infekcji oczu?!
Brzmi groznie, jakby conajmniej nieuleczalne chorobsko powodujące w końcu ślepote. Na szczescie az tak zle nie jest ale... Po dniu spedzonym w wodzie i na plazy zaczelo się piekelne swedzenie oczu, zaczerwienienie i natychmiastowa chec wyrwania ich z oczodolów. W Tarifie niestety nie ma okulisty, wiec trzeba było zaufac lekarzowi pierwszego kontaktu. Masci na noc, krople na dzien i nic, nic, ciagle nic.
Z pomocą przyszła porada Juana, wspollokatora dziewczyn o zakrapianiu oczu... cytryna. Ajjjjj boli nieziemsko ale daje rade! Zatem Polly od trzech dni wyciska cytryne prosto w oko zagryzajac zeby :/
Takie uroki tego swinstwa ktore sie zaplatalo z czarnego ladu...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz