24 lipca 2009

la cena en posada, despedida de Fran, y camarera Macarena...




Na dniach tez do Londynu wraca "nasz" Francuz, Fran. Wybralismy sie razem ze Steffi (vel. gamba allegre) na kolacje by w mega chilloucie, przy mega dobrym jedzeniu, muzyce naszych znajomych, porozmawiac, powspominac, poplanowac.
Nazwijmy to fiesta de despedida, czyli imprezka pozegnalna Franca.
Na stol wiechały rózniste roznosci...kurczak z serem plesniowym, panierowane krewetki, krokiety, obrzydliwe tosty z jeszcze obrzydliwsza kielbacha, pyszna salatka z pomidorow, tinto de verano czyli kultowy napoj bogow - wino z fanta, daktyle zawijane w boczek uuuuu :) Uczta dla duszy i ciala.

Na koniec dolaczylismy do dziewczyn do rownie kultowego Bamboo, gdzie urodziny mial rownie kultowy Weronowy Sandrinio :)

1 komentarz :

  1. moj kultowy weronowy sandrooooo??? no ja cie proszeeeee:) ale podoba mi sie tu i fotki pierwsza klasa:)heheheh

    OdpowiedzUsuń