Po tym fatalnym acz w swoim nieszczęściu - szczęśliwym zakończeniu akcji jaskiniowej w Nad Kotlinach zmierzamy na Polanę Rogoźniczańską w promieniach zachodzącego słońca. Trawersujemy grań wśród traw i jagodzin, w miejscach gdzie mimo natłoku turystów nie ma nikogo (to niewątpliwie również jeden z uroków taternictwa). Szlaki już opustoszałe i aż dziw bierze, że nie ma tu nikogo kto w tym właśnie spokoju, ciszy i bezludziu kontemplowałby to prawdziwe piękno gór. Tu i tam kozice, szumiące trawy, gra światła i zapachy...
Do czasu kiedy nie zeszliśmy do lasu, pociemniało, a mnie (człapiącą swoim tempem za Agą i Arkiem) w ciemnym lesie nie dopadły przemyślenia o niedźwiedziu...lub lepiej niedźwiedzicy z małymi!
Piękne zdjęcia! :) Bardzo lubię wieczorne światło i pagóry w zachodzącym słońcu :) Wszystko takie plastyczne, ciepłe... super! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zgadza się! Późno-popołudniowe światło jest tak wdzięczne! I jeszcze ten moment, kiedy słońce już zgaśnie a jeszcze nie są włączone latarnie - magia! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń