19 kwietnia 2011

spring came to my kingdom


Cudowna pogoda słońce, coś czym pewnie z każdego zakątka w Polsce można się rozkoszować a co w Hiszpanii, czy Francji od dawna już jest. Tak to jest, że te pierwsze promienie słońca docenia się dopiero wtedy, gdy po prawie pół roku zimna stopnieją lody, rozejdą się chmury, temperatura podskoczy powyżej 15 stopni (poniżej nadal uznaję, że jest zimno). Co innego w Hiszpanii. W zeszłym roku na przykład zima minęła bezobjawowo, trochę tylko padało, ale już pod koniec stycznia drzewa się zieleniły, ogrody wypełniały kwiatami a temperatura pozwalała na zrzucenie kurtek, bluz i swetrów. Hiszpania... ta najbardziej południowa oczywiście. No ale cóż, jesteśmy w Polsce i jest jak jest - a jest cudownie!





Idąc za ciosem, właściwie całego lata spędzonego na świeżym powietrzu - w moim tarifeńskim domu za salon służyło nam patio - zakupiliśmy z Elvisem stolik i krzesła wersja mini, mini na mój mini, mini balkon i dzisiaj w końcu zainaugorwaliśmy obiad "a la back to Tarifa" czyli pod gołym niebem, na świeżym powietrzu w wielkim bloku w środku miasta. No ale co! Polecam wszystkim - dania od razu lepiej smakują spożywane na świeżym powietrzu!
Na koniec jeszcze krótki spacer bo ogrodach działkowych w celu poszukiwania pierwszych oznak wiosny i inspiracji ogrodowych i bingo! Udało się! Pełno kwiatów, pachnie wiosną, grządki, wybielone krawężniki i drzewka, wiosenne porządki pełną parą nawet i tu.



Na koniec jeszcze motyw muzyczny, któremu zawdzięczamy tytuł dzisiejszego posta:

3 komentarze :

  1. no bo jak jesc to tylko grzejac sie w sloneczku.... hehehe a my tu co prawda 25 stopni mamy ale za to zero balkonu/tarasu... wiec zeby jesc na sloneczku, trzeba otworzyc dzrwi...hihihi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie ;>
    My w sobotę chcemy zainaugurować śniadania na balkonie ;)
    Pozdrawiam słonecznie!
    ps. A Flunk widzieliśmy live- bardzo lubimy, tiruriru ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...nawet przy otwartych drzwiach... w końcu zawsze jakiś powiew wiatru i świeżego powietrza. A te 25 stopni sounds lovely! :)

    a co do Flunk - też uwielbiam, choć moja kumpela, mówi, że zgapiłam od niej moje fanatyczne nastawienie do tego kawałka. A koszulki z zawodów no cóż...w swoim rozmiarze i aseksualności idealnie pasują do domowych wiosennych porządków, romantycznych obiadów w domowym zaciszu i spania!

    Buźka dziewczyny i wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń