Cykliczne
noce to nic innego, jak spędzenie czasu w nietypowy sposób. Nietypowy, bowiem
koło zmierzchu w Dąbrowie można było zauważyć charakterystyczne zjawisko –
migrację oświetlonych, „okamizelkowanych” rowerzystów w stronę molo przy jednym
z dąbrowskich jezior. A wszystko zaczęło się, gdy jednej z nocy podczas letnich
upałów wracałam z wieczorno-nocnego wspinania z Grześkiem i stwierdziliśmy, że
to właśnie noc jest idealną porą na aktywne spotkania w gronie znajomych –
jakieś rolki, grill, bieganie bądź rowery. I tu narodził się pomysł, by
wieczorową porą spotkać się ze znajomymi i pośmigać trochę na rowerach.
Zaczęło się
bardzo niepozornie – jako spontaniczna akcja na profilu facebook’owym DąbrowyRowerowej, który prowadzę. Na pierwszą nocną jazdę rowerową zgłosiło się 10, 30
w końcu 50 osób, natomiast to, co 10 lipca o godzinie 21.00 zastałam w miejscu
spotkania – na molo przy Pogorii III przerosło moje najśmielsze oczekiwania!
Ponad 150 osób, których część znałam, część kojarzyłam a reszty nigdy nie
widziałam i ja z Tobiaszem, którego poprosiłam o pomoc wspinający się na
barierkę tak by w ogóle ktokolwiek nas zobaczył czy usłyszał.
Przed
nami grubo ponad setka rowerzystów w kamizelkach odblaskowych, z czołówkami na
głowach, gotowych na pierwszą taką akcję – Cykliczną Noc. Po przejechaniu ponad
10 km trasy wokół Pogorii III oraz Pogorii I oraz zaliczając ekstremalny,
błotny zjazd w czeluści nocy wzdłuż rzeczki przy Pogorii II wiedziałam już, że
tego typu imprezy to nie tylko rewelacyjna przygoda, ogromna frajda, ale
również możliwość poznania ciekawych ludzi. A tych nie brakowało – okoliczne
stowarzyszenia rowerowe, znajomi – znajomych oraz przypadkowi rowerzyści
zainteresowani tak licznym peletonem przemierzającym ścieżki rowerowe przy
Pogoriach, dla których to był tylko impuls by do nas dołączyć.
Z tak
pozytywnymi wspomnieniami ustaliliśmy termin II Cyklicznej Nocy. W sumie odbyło
się 5 nocy cyklicznych, gdzie za każdym razem ilość rowerzystów przewyższała
moje najśmielsze oczekiwania. Najgorzej/najlepiej było, kiedy w centrum miasta
zjawiło się około 350 miłośników nocnych jazd, których trzeba było
przetransportować jakoś przez czeluść nocy na tereny zielone, a później na
nasze stałe miejsce grillowania.
Praktyka tych
eskapad rowerowych dowodzi, że w trudnym piaszczystym, pagórkowatym terenie
równie dobrze radzą sobie rowery górskie jak i szosówki a nawet ostre koła. Na
noce cykliczne zjeżdżali rowerzyści absolutnie z całego regionu! Zawiercie,
Katowice, Sosnowiec, Będzin…
Niewątpliwie ogromną pomoc w organizacji, a przede
wszystkim prowadzeniu peletonu otrzymałam od zaprzyjaźnionego klubu
Ghostbikers! Gdyby nie oni po dziś dzień po lasach kręcili by się zagubieni rowerzyści
;) Ogromna pomoc przyszła również od Centrum Sportu i Rekreacji, gdzie dzięki uprzejmości przemiłego kierownika Centrum Sportów Letnich mogliśmy być ugoszczeni na obiekcie i zawsze czekał już na nas rozpalony grill. Na koniec wielki szacun dla przybywających rowerzystów - tyle osób, tyle uśmiechów, ciepłych słów a przede wszystkim doskonałej zabawy w przyjaznej atmosferze!
To był świetny pomysł! Z niecierpliwością oczekuję rowerowych nocek 2013 :)
OdpowiedzUsuńPomysł super, uczestniczyłem i uczestniczył będę, jak tylko bedę mógł. Jedyny minus "nocek" to, nie weekendowy termin realizacji, myslę, że w nocy z soboty na niedziele byłoby lepiej, a dla hardkorów wyprawa np. w sobote wieczorem a powrót w niedziele rano, nie wiem gdzie, ale byłoby to fajne (jak dla mnie). PS. Polly, zajebisty blog!!
OdpowiedzUsuń