29 marca 2013

Jaskinia Koralowa



Ciarki przechodzą mi po plecach, gdy pomyślę sobie, że była to moja pierwsza, może druga jaskinia sprzętowa w życiu… było to z jakieś 10 lat temu… musiałam wtedy jakoś śmigać na tym całym sprzęcie, a co więcej prowadziłam wspinaczkową drogę na war – a kto nie wspinał się w jaskini musi wiedzieć, że wspin w gumiorach po obślizgłej i ubłoconej ścianie, gdzie wszystko jest obłe ani do przyjemnych ani do łatwych nie należy. No więc to było 10 lat temu, zuch dziewczyna…


A dziś… Stoję jak ta ofiara pod Warem i zachodzę w głowę jak ja to kiedyś mogłam zrobić, jak się nie bałam, jak tam wydygałam do góry?


Nie mniej jednak jaskinia Koralowa zalicza się do jednej z ładniejszych szarych, jurajskich dziur. Na przywitanie zaporęczowanie całkiem ładnego zjazdu na który schodzi 40 metrów liny. Wielka sala, mnóstwo kamoli, całkiem niezła szata naciekowe i coraz mniejsze salki, przełazy, zawaliska, figury ulepione przez naszych poprzedników o całkiem finezyjnych kształtach. W końcu elementy do podczołgania się, całkiem ciekawa błotna pochylnia i rzeczony już War, który zauważyliśmy dopiero przeczytawszy szkic od grupy częstochowskiej, która zadziwiająco zjeżdżała do dziury pół naszego pobytu, a drugie pół wychodziła do góry. 


I co te jaskinie mają w sobie takiego? Chyba tą odmienną, na co dzień nie spotykaną aurę. Spokój i ciszę jaką mało gdzie można zaznać w obecnych czasach. Tak… to chyba przede wszystkim.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz