Beskid Mały rozciąga się między Beskidem Śląskim, a Beskidem Makowskim. Pasmo widoczne jest idealnie ze Skrzycznego. Masyw Czupla i Magurki Wilkowickiej stanowi zwarty wał, z lekko wyróżniającym się wysokością zwieńczeniem - jest to najwyższy szczyt Beskidu Małego - Czupel 930 m n.p.m. Niech nas na początku nie zmyli ani wysokość ani nazwa "mały". Wiele jest tu podejść, które potrafią wypruć płuca przy szybszym tempie lub podjeździe na rowerze. Plusem jest jednak to, że raz zdobywszy wysokość po grani maszerujemy już niemalże bez różnic w poziomie wysokości.
Nasz czas jest mocno ograniczony przez panującą spiekotę oraz nadciągającą znad Beskidu Śląskiego burze, której grzmoty towarzyszą nam przez większą część wycieczki. Za środek transportu obieramy wózek, w związku z tym szlak powinien bardziej niż ścieżkę przypominać drogę. Pada zatem na Przełęcz Przegibek jako miejsce startu.
Przełęcz znajduje się między Bielskiem-Białą Straconką, a Międzybrodziem Bialskim. Auto zostawiamy na wysokości 663 m n.p.m. (ach jak ja lubię to mechaniczne zdobywanie wysokości!) na bezpłatnym parkingu i szlakiem koloru niebieskiego ruszamy przez schronisko na szczyt.
Wózek znów spełnił swoje zadanie, choć szlak czasem przypominał koryto rzeki z powywracanymi kamieniami. Szczerze...gdybym wiedziała, że tak będzie wyglądać miejscami podejście od przełęczy zapewne wzielibyśmy młodych tylko w nosidłach. Tak koniec końców zostaliśmy z pustym wózkiem i dwoma groszkami w nosidełkach. Chyba te kamienie dały im się we znaki.
Po drodze - bo jakby inaczej - jeszcze tej na szczyt robimy popas w schronisku na Magórze Wilkowickiej. Roztacza się stąd piękny widok na pasmo Skrzycznego i Beskid Śląski. Stąd droga wiedzie już granią około 40 minut do szczytu. Czupel podobnie jak większość zdobytych przez nas do tej pory szczytów niskich - jest zalesiony. Fakt, że kondycja drzewostanu pozostawia wiele do życzenia - widoków jednak nie ma. Jest za to nasz kolejny szczyt zdobyty w asyście cioci Lolly i wujcia Jędrka oraz nader kudłatej jak na tą porę roku Tiarci.
W powrotną stronę dzielimy się, a decyzja ta jest podyktowana głównie wrzuceniem młodych do przyczepki i zapewnieniem im świętego spokoju, czyli spokojne zejście drogą najpierw gruntową a później asfaltową od schroniska do Wilkowic. Fakt, że nastromienie trasy nie raz powodowało, że przeklinałam, że wybraliśmy model bez hamulca. Po 13 kilometrach, w tym 5 drogą w dół z górki na pazurki trzymając wózek czułam cały ten marsz i ciężar młodych w... przedramionach!
Deszcz ostatecznie nas nie dopadł, jednak w lusterku wstecznym auta widzieliśmy granat nieba.
Całość naszej trasy to 13 km.
Czas: 4 godziny w tym chyba dwie przed schroniskiem na macie piknikowej.
W górę: 340 metrów
W dół: 506 metrów
Beskid Mały jest idealny na rowery i biegówki i wbrew pozorom nie jest taki mały... Tutaj o naszych zmaganiach na orientację kilka lat temu - klik - nadal w Beskidzie Małym, w tym przypadku w paśmie Andrychowskim. Ot co.
Bielsko-Biała i Beskid Śląski - tacy to pożyją... |
Ścieżka miejscami przypomina wyschnięte koryto rzeczne |
Musiała przetoczyć się tędy jakaś burza - w porze suszy to wręcz nienaturalny widok |
Jędrek na Czuplu |
Chyba najciekawsze miejsce na szczycie |
7 szczyt naszych Commandogroszków w Górskiej Koronie Polski |
Tam gdzieś w drzewach jest Czupel |
Droga asfaltowa biegnąca od schroniska do Wilkowic. |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz