Minęło już ponad 10 lat kiedy w ręce pierwszy raz wpadł mi ilustrowany przewodnik z Via Ferratami na północy Włoch. Skalne urwiska, wąskie półki skalne po których biegnie szlak wychylające się nad ekspozycję przywracającą o zawrót głowy. A przede wszystkim bajkowe krajobrazy skalistych białych szczytów, niebieskiego nieba i zielonych łąk.
I tak mijały lata… Dolomity mimo, że tak blisko zawsze traktowane po macoszemu oddalały się na dalszy plan, na kolejne podróże, aż w końcu postanowiliśmy, że nie ma na co czekać i w końcu przyszedł czas stawienia czoła słynnym żelaznym perciom!
Włoski zwrot „via ferrata” można przetłumaczyć jako „żelazna droga”. Nazwa wynika stąd, że na takich szlakach znajduje się wiele stalowych elementów zainstalowanych w celu ułatwienia pokonania trudniejszych miejsc i zapewnienia bezpieczeństwa poruszającym się po nich turystom. Są to drabiny, sztuczne chwyty i stopnie oraz poprowadzona wzdłuż trasy stalowa lina ok. 10 mm grubości, przytwierdzona co kilka metrów do skały – służy ona do wpinania sprzętu asekuracyjnego.
Po ponad 10 latach – w końcu… ruszamy! Cel: Cortina d’Ampezzo – Dolomiti Ampezzane!
W ferworze przygotowań pakujemy do jednego plecaka ubrania, do drugiego sprzęt, do trzeciego sprzęt i do czwartego… też sprzęt. Ruszamy w rejon Dolomiti Ampezzane, czyli tej części Dolomitów górujących nad bajkową miejscowością Cortina d’Ampezzo, która w 1956 roku gościła zimowe igrzyska olimpijskie. Cel – mistyczne via ferraty!
Długo zastanawiałam się do jakiego znanego mi masywu porównać te góry… Pojedyncze turnie dosłownie jak w Tatrach, ogromne ścianiska trochę jak Yosemity, piargi i kamole trochę jak Bryce Kanion, a w sumie stwierdziłam, że do niczego do końca to nie podobne i nawet nie sposób doszukiwać się analogii. Dolomity są jedyne w swoim rodzaju, przepiękne, bajkowe i niekiedy w tej swojej bajkowości acz kiczowate – ot góra, skała, niebieskie niebo z białymi obłoczkami, zielone łąki, wszystko jasne, czyste, piękne i nad wyraz przerysowane.
Swoją unikatowość zawdzięczają grupom górskim, z których są zbudowane, a które porozrzucane są pomiędzy głębokimi dolinami, niczym potężne wyspy na morzu. Wiele szczytów to ogromne, czasami kilkusetmetrowe baszty, które zdecydowanie odróżniają te góry od innych i czynią jedynymi w swoim rodzaju. Charakter Dolomitów podkreślają strzeliste iglice, rozległe piarżyska, lazurowe jeziorka i zieleń górskich łąk. Nadzwyczajne piękno krajobrazu Dolomitów oraz unikalność budowy geologicznej zostały w 2009 roku wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Szkielet grupy Ampezzane stanowią trzy potężne szczyty- Tofana di Rozes (3225 m.), Tofana di Dentro (3238 m.) i najwyższa Tofana di Mezzo (3244 m.). Robią ogromne wrażenie, gdy patrzy się na nie z drogi biegnącej u ich stóp oraz okolic parkingu miejsca wypadowego w te rejony, który na najbliższe dwie noce będzie naszym domem.
Dolomity są wyjątkowo atrakcyjne turystycznie, a to za sprawą łatwego i szybkiego dostępu z dolin do najciekawszych miejsc i platform widokowych. Podejścia pod mordercze koniec końców ferraty są mało męczące i zapewniają moc wrażeń estetycznych. Z resztą… nie samymi ferratami Dolomity stoją… Jest tu również mnóstwo mniej forsownych szlaków, jak również wiele pozostałości budowli i różnego typu rozwiązań pochodzących z czasu I wojny światowej. Ba! Z resztą od niczego innego jak pomocy przy pokonaniu i asekuracji dla wojsk w pokonywaniu tego masywu wzięły się via ferraty!
My jednak za cel obieramy sobie kilka ferrat, które w zależności od naszych sił, możliwości oraz pogody będziemy realizować. Na pierwszy rzut idzie jedna z piękniejszych i gorąco polecanym ferrat – Giovanni Lipella na Tofana di Rozes (3225 m n.p.m.).
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńCzekam na relację po powrocie :)
pozdrawiam
Właściwie ten post miał powstac jeszcze przed wyjazdem - ale w ferworze przygotowań powstał dopiero po... i tydzień musiał minąc, bym siadła w końcu do tego i powoli zaczęła opisywac i przebierac zjdęcia. Także my już wróceni. Ale dziękuję i pozdrawiam gorąco!!
OdpowiedzUsuń