Stoję na skalnej półce, pod
nogami lufa, nade mną kamienie, na linie Gabi pokonuje kluczowy moment drogi i
nagle podmuch, który przykleja mnie do ściany. Dociskam plecak, by nie sfrunął
na dół. Dobrze, że mamy krótkofalówki, bo zupełnie bym nie słyszała swojej
partnerki, która gdyby nie ciężar sprzętu zdmuchnięta byłaby przez podmuch śmigieł helikoptera. Ratownicy wiszą tuż przy nas, szukając poszkodowanego,
który pomylił ścieżki zejściowe z Granatów i wszedł w niebezpieczny teren. Helikopter
wisi tak nisko, że widzę dokładnie twarze ratowników – huk, którego nie znoszę,
podmuch wiatru i ludzie na szlaku jak ludki z klocków lego z zadartymi w stronę
śmigła głowami. Helikopter wznosi się wzdłuż środkowego żeberka Granatów –
czyżby któryś z zespołów poniżej wzywał pomoc?
Znów jestem na Hali Gąsienicowej,
tym razem w towarzystwie koleżanki z klubu – Gabi – istoty niepozornej
(śliczna, drobna blondyneczka) acz harpagona górskiego pierwszej wody! W
skrócie mogę opisać i nie pomylę się - dwie blondynki w akcji.
Z różnych względów, ale przede
wszystkim pierwszej wspólnej akcji, a więc konieczności poznania i dotarcia się
wybieramy drogę stosunkowo łatwą, a po przejściu jej stwierdzamy zgodnie „za
łatwą” – środkowe żeberko na skrajnym Granacie.
Spostrzeżenia:
Wyciągi na środkowym żeberku są
bardzo krótkie, stąd też łączymy w jeden trzeci i czwarty. Właściwie po fakcie,
stwierdziłyśmy że pierwszy z drugim również by się dało połączyć.
Na drodze dobite są również
batinoxy na trzecim wyciągu. Tu i ówdzie haki, plakietka czy ring. Stany na
drugim i ostatnim wyciągu z taśm.
Wariant Kusiona okrzyknięty V-
jest tak naprawdę kwestią jednego ruchu, przy dobrym ubezpieczeniu. Dużo
większe wrażenie robi na mnie IV eksponowane i wypychające lekko ostatnie
zacięcie na drodze. Tak w ogóle to wspinanie właściwie zaczyna się i kończy na
ostatnim wyciągu. Reszta drogi to cudowny, powietrzny spacer, gdzie oczywiście
jest i ekspozycja i wspinanie ale nie stanowi dla nas sportowego problemu.
Cudowna pogoda, przyjazny zespół
wspinający się za nami i towarzystwo Gabi sprawia, że uśmiech sam ciśnie się na
twarz. Jest cudownie! Obie jesteśmy szczęśliwe. Na dodatek widowisko urządzone
przez TOPR na ostatnim wyciągu.
Koło 17.00 jesteśmy już przy
aucie – całość akcji – Kuźnice – Murowaniec – Żeberko – Murowaniec – Kuźnice zajmuje
nam 10 godzin, przy czym robimy wszystko w tempie rekreacyjnym – w końcu to
nasze wakacje!
O 18.00 ze spotkanymi w Zako
przyjaciółmi jesteśmy na prelekcji dot. Klimka Bachledy, włóczymy się tu i tam
by wieczorem zasiąść przy stole w drewnianej chałupie na Polanie
Rogoźniczańskiej i posłuchać historii przyjaciół, którzy do późnej nocy schodzą
się z akcji górskich.
Extra!!! Girls power !!!!!!
OdpowiedzUsuńOooo tak!
UsuńAleż trafiłam na świetny Blog. Mam nadziej, że linki nie zgubię!
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło :) Pozdrawiam!
Usuń