Za plecami szczyty przedgórza
Tien Shanu, przed nami spokojna toń Issyk Kulu – azjatyckiego odpowiednika
jeziora Titicaca. Nic dziwnego, że w tym właśnie miejscu i w takich
okolicznościach natury i przejawu jej potęgi pełno jest miejsc kultu w postaci
porozrzucanych głazów z petroglifami, kamiennych kręgów, czy w końcu czegoś co
ujęło mnie najmocniej – balbali, czyli wyrytych w skale figurek rzeźbionych na
podobieństwo człowieka.
Wyryte w skale petroglify
przedstawiają jelenie, sarny, wilki, strzelających z łuku do zwierzyny, czyli dzień
powszedni z życia lokalnej ludności przed 3500 laty. O dziwo pierwszy kamień
przy wejściu prezentuje się najokazalej zachęcając tym samym do pohasania
między polem wielkości czterech boisk piłkarskich, gdzie niby wyznaczone są
jakieś ścieżki ale kto by je tam widział.
|
Miejsce dawnych wierzeń zaklętych w kamienie |
|
Balbale - nie słodkie? |
|
Złowrogie chmury nad Tien Shanem |
|
Nieprawdopodobne, że sztuka ta może pochodzić nawet i z 1500 r p.n.e. |
|
muflon? |
Moim zdaniem dzisiaj naważniejsza w motoryzacji jest ekonomiczność danego pojazdu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam że teraz najbardziej ważna w motoryzacji jest ekonomiczność danego pojazdu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńSuper widoki i na pewno udana podróż, oby takich więcej :)
OdpowiedzUsuń