4 sierpnia 2014

Filar Staszla na Granatach

Rozochoceni wczorajszym wspinaniem postanawiamy zostawić sobie na niedzielę jakąś długą drogę w możliwie jak najbliższym terenie. Z dwóch przyczyn – ja muszę jeszcze dziś wrócić do domu, po południu zaś ma się rozpętać burzowa apokalipsa. Znaleźć zatem należy jakąś drogę z możliwością wycofu – wielka mi gwarancja bezpieczeństwa, gdy mamy przy sobie kilogramy szpeju – no…ale zawsze coś.

Pada na Filar Staszla – V około 10 wyciągowa droga z granią pokonywaną z lotną asekuracją. Szacowany czas przejścia to 4 godziny, podejścia i zejścia 2, stąd prosty rachunek – wstajemy o 5!!!

W Betlejemce tłum wspinaczkowej dziatwy, w nocy koncert pochrapywań, nad ranem jak jeden mąż koncert budzików i poruszenie. Kolejne osoby wstają, pakują się, krzątają, jedzą, piją… za oknem nieśmiało rysuje się świt, słońce chowa się za czerwonawymi obłokami. Dopijam przed Betlejemką herbatę trzymając kubek w garści i myślę sobie, że jestem w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. O podobnym szczęściu nie może mówić mój partner. Z różnych przyczyn wychodzi z Betlejemki z grymasem na twarzy, jest prawie przezroczysty. Odniósł dziś jednak niebywały sukces pomimo tak wczesnej pory – wstał!

Czekając na sygnał do startu podziwiamy poranną grę światła i cienia

Podchodzimy pod ścianę niebieskim szlakiem, kozice przyglądają się nam dziwnie skręcając głowę to w jedną, to w drugą stronę. Pod ścianą są już dwa zespoły – w sumie to i tak sukces, bowiem jeszcze wczoraj miało iść tu pół taboru! Czekamy na naszą kolej, klarujemy liny, przekładamy z kupki na kupkę sprzęt. Postanawiamy, że pierwsze II/III wyciągi przejdziemy na lotnej asekuracji. Prowadzi Jędras. Mnie krew mrozi w żyłach bo oto na naszej dzisiejszej drodze są dwie moje ulubione formacje – płyty – o wycenie IV i V! Co by tego było mało dostrzegam jeszcze bagatela odcinek o nazwie przewieszony kant filaru. Moja wyobraźnia robi swoje… dzielimy się tak drogą, by kancik poprowadził Jędras – ja chyba muszę się najpierw z nim oswoić niźli trzasnąć go OSem przy pierwszym spotkaniu.

Zatem ruszamy – pierwszy wyciąg ciągniemy na lotnej. Później pada na mnie przez płytę – miły IV fragment, choć co się nawzdycham że to płyta to moje… i tak chodzimy wymieniając się po równo, raz po raz doganiając wcześniejszy zespół, to znów oddalając się od niego. 

Niewątpliwie najciekawszymi elementami drogi jest rzeczony już wcześniej przewieszony kancik z fajnym wyjściem przez płytę. Trzeba wysoko podejść nogami, poszukać chwytów i absolutnie nie rozczulać się nad przepaścią jawiącą się pod stopami. Za tym miejscem jest możliwość wycofu przez Kozi Zachód do Koziej Dolinki. 

Dalsza droga prowadzi przez absolutne chęchy do pięknej grańki i grani poprzedzonej V płytą, którą mam zaszczyt prowadzić śmiejąc się z chłopcami z wcześniejszego zespołu, że źle wyszły moje obliczenia, bo to na Jędrasa miał paść ten odcinek. Głęboki wdech, skupienie, rzucenie okiem za grań, stwierdzenie – yyyyy wysoko i heja do góry w najlepszym z możliwych stylu – wszystko celem uniknięcia runięcia w dół z całym sprzętem uwieszonym na uprzęży, w szpejarce… 

Na koniec popas z dwoma poprzednimi zespołami i grań aż po Zadni Granat na lotnej asekuracji. Czuję się jak pies na łańcuchu, Jędras zdaje się odzyskał siły po 10 wyciągu bo gna jak szalony nie zostawiając mi na linie ni pół metra zapasu. 

I znów szczęśliwi, zmęczeni, spragnieni z plecakami wypchanymi sprzętem zbiegamy z góry by jak najszybciej dotrzeć do klubowych kolegów czekających w Murowańcu. Gdy w ekspresowym tempie z przepakiem, pożegnaniem znajomych, pomiędzy burzą, wrzuceniem w siebie litra wody i zjedzeniem batona docieramy do auta w Zako czuje się, jakbym ukończyła właśnie climbathlon. Nie lepiej mają znajomi z Orlej – stwierdzamy, że po odwaleniu takiej roboty jedziemy na obiad do jedynej słusznej knajpy – Józefa w Kościelisku.

  




Na ostrzu grani - zaczyna się wspinanie - czas założyć buty wspinaczkowe

wygodny stan

i grań gdzieś w okolicach 8 wyciągu

Pierwsza myśl patrząc na zdjęcie - na szczęście już się skończyło :)

Rzut okiem na naszą dzisiejszą zdobycz :)

3 komentarze :

  1. Filar Staszla jest super. Fajnie, że tam byłaś i Ci się podoba! Gratuluję wyciągów poprowadzonych OS! :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Dopiero jak go zrobiłam zobaczyłam opis u Ciebie na blogu! :) Trochę po czasie. Szczerze mówiąc myślałam o innych drogach do zrobienia na Hali ale tą zasugerował mój partner i powiem Ci, że cieszę się że na nią poszliśmy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń