Rozochoceni wczorajszym wspinaniem postanawiamy zostawić
sobie na niedzielę jakąś długą drogę w możliwie jak najbliższym terenie. Z
dwóch przyczyn – ja muszę jeszcze dziś wrócić do domu, po południu zaś ma się
rozpętać burzowa apokalipsa. Znaleźć zatem należy jakąś drogę z możliwością
wycofu – wielka mi gwarancja bezpieczeństwa, gdy mamy przy sobie kilogramy szpeju
– no…ale zawsze coś.
Pada na Filar Staszla – V około 10 wyciągowa droga z granią
pokonywaną z lotną asekuracją. Szacowany czas przejścia to 4 godziny, podejścia
i zejścia 2, stąd prosty rachunek – wstajemy o 5!!!
W Betlejemce tłum wspinaczkowej dziatwy, w nocy koncert
pochrapywań, nad ranem jak jeden mąż koncert budzików i poruszenie. Kolejne
osoby wstają, pakują się, krzątają, jedzą, piją… za oknem nieśmiało rysuje się
świt, słońce chowa się za czerwonawymi obłokami. Dopijam przed Betlejemką
herbatę trzymając kubek w garści i myślę sobie, że jestem w tym momencie
najszczęśliwszą osobą na świecie. O podobnym szczęściu nie może mówić mój
partner. Z różnych przyczyn wychodzi z Betlejemki z grymasem na twarzy, jest
prawie przezroczysty. Odniósł dziś jednak niebywały sukces pomimo tak wczesnej
pory – wstał!
Czekając na sygnał do startu podziwiamy poranną grę światła i cienia |
Podchodzimy pod ścianę niebieskim szlakiem, kozice przyglądają
się nam dziwnie skręcając głowę to w jedną, to w drugą stronę. Pod ścianą są
już dwa zespoły – w sumie to i tak sukces, bowiem jeszcze wczoraj miało iść tu
pół taboru! Czekamy na naszą kolej, klarujemy liny, przekładamy z kupki na kupkę sprzęt.
Postanawiamy, że pierwsze II/III wyciągi przejdziemy na lotnej asekuracji.
Prowadzi Jędras. Mnie krew mrozi w żyłach bo oto na naszej dzisiejszej drodze
są dwie moje ulubione formacje – płyty – o wycenie IV i V! Co by tego było mało
dostrzegam jeszcze bagatela odcinek o nazwie przewieszony kant filaru. Moja
wyobraźnia robi swoje… dzielimy się tak drogą, by kancik poprowadził Jędras –
ja chyba muszę się najpierw z nim oswoić niźli trzasnąć go OSem przy pierwszym spotkaniu.
Zatem ruszamy – pierwszy wyciąg ciągniemy na lotnej. Później
pada na mnie przez płytę – miły IV fragment, choć co się nawzdycham że to płyta
to moje… i tak chodzimy wymieniając się po równo, raz po raz doganiając
wcześniejszy zespół, to znów oddalając się od niego.
Niewątpliwie najciekawszymi
elementami drogi jest rzeczony już wcześniej przewieszony kancik z fajnym
wyjściem przez płytę. Trzeba wysoko podejść nogami, poszukać chwytów i
absolutnie nie rozczulać się nad przepaścią jawiącą się pod stopami. Za tym
miejscem jest możliwość wycofu przez Kozi Zachód do Koziej Dolinki.
Dalsza droga prowadzi przez absolutne
chęchy do pięknej grańki i grani poprzedzonej V płytą, którą mam zaszczyt
prowadzić śmiejąc się z chłopcami z wcześniejszego zespołu, że źle wyszły moje
obliczenia, bo to na Jędrasa miał paść ten odcinek. Głęboki wdech, skupienie,
rzucenie okiem za grań, stwierdzenie – yyyyy wysoko i heja do góry w najlepszym
z możliwych stylu – wszystko celem uniknięcia runięcia w dół z całym sprzętem
uwieszonym na uprzęży, w szpejarce…
Na koniec popas z dwoma poprzednimi
zespołami i grań aż po Zadni Granat na lotnej asekuracji. Czuję się jak pies na
łańcuchu, Jędras zdaje się odzyskał siły po 10 wyciągu bo gna jak szalony nie
zostawiając mi na linie ni pół metra zapasu.
I znów szczęśliwi, zmęczeni,
spragnieni z plecakami wypchanymi sprzętem zbiegamy z góry by jak najszybciej
dotrzeć do klubowych kolegów czekających w Murowańcu. Gdy w ekspresowym tempie
z przepakiem, pożegnaniem znajomych, pomiędzy burzą, wrzuceniem w siebie litra
wody i zjedzeniem batona docieramy do auta w Zako czuje się, jakbym ukończyła
właśnie climbathlon. Nie lepiej mają znajomi z Orlej – stwierdzamy, że po
odwaleniu takiej roboty jedziemy na obiad do jedynej słusznej knajpy – Józefa w
Kościelisku.
Na ostrzu grani - zaczyna się wspinanie - czas założyć buty wspinaczkowe |
wygodny stan |
i grań gdzieś w okolicach 8 wyciągu |
Pierwsza myśl patrząc na zdjęcie - na szczęście już się skończyło :) |
Rzut okiem na naszą dzisiejszą zdobycz :) |
Filar Staszla jest super. Fajnie, że tam byłaś i Ci się podoba! Gratuluję wyciągów poprowadzonych OS! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzięki! Dopiero jak go zrobiłam zobaczyłam opis u Ciebie na blogu! :) Trochę po czasie. Szczerze mówiąc myślałam o innych drogach do zrobienia na Hali ale tą zasugerował mój partner i powiem Ci, że cieszę się że na nią poszliśmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękne widoki
OdpowiedzUsuń