24 listopada 2013

Jaskinie Cisownika

Pogoda nie zachwyca. Przy świetle czołówki dopatrujemy się nawet pierwszego w tym roku śniegu - pytanie czy on faktycznie pada mieszając się z deszczem czy tak już chcemy by spadł. Wracamy lekko zmoknięci, zmęczeni, w kombajnach z czołówkami na głowach, po łące na którą opada mgła. Wyglądamy zjawiskowo.

Czekając na zaporęczowanie
 Plany miały wyglądać troszkę inaczej - miało być poręczowanie na skałach, dziury a po tym wszystkim ognicho. Okazało się jednak, że gdy tylko zaparkowaliśmy pod Grochowcem i weszliśmy we wszystkie fatałaszki jaskiniowe rozpadało się na dobre. Nie było zatem innego wyjścia jak od razu kierować swoje drogi do jaskiń. Bohaterem dnia okazał się Kołton, który z rewelacyjnego szkicu dojścia Mara malowanego butem na nieutwardzonej drodze psim swądem dotarł wprost pod otwór! Nic to, że mimo dokładnego opisu Mara zjeżdżamy na dno jaskinii mijając po drodze korytarz - klucz prowadzący w dalsze partie, po czym osiągając dno zdajemy sobie sprawę, że coś krótki był ten zjazd, ta akcja - coś na pewno pomieszaliśmy...

Szkic dojścia by Maro

Dzisiejszym celem były trzy dziury w paśmie Cisownika: Wielka Szczelina, Żelazkowa Szczelina oraz Rozpadlina - jak nazwy wskazują wszystkie są szczelinami mniejszymi lub większymi, z mniejszymi lub większymi ciasnotami oraz...jest jeszcze jeden wspólny mianownik - pająki. I to takie, których nigdy nie widziałam - giganty, kolosy, wypasione, ogromne - mnóstwo! Nigdy nie widziałam ich w takiej ilości w jednym miejscu! Cóż wyczuły nadciągającą zimę i znalazły ciepły kącik. Niewątpliwie największe wrażenie robi Wielka Szczelina - ze swoją piękną szatą naciekową oraz mozolnym gramoleniem się w zapieraczce ku otworowi wlotowemu. Rozpadlina natomiast imponuje ilością pająków - wspinaczka była tym trudniejsza, że kilka pewnych miejsc na oparcie rąk padło z powodu lokatorów. W Rozpadlinie znajduje się również fajny zacisk - trzeba się trochę pogimnastykować i jak z plasteliny dopasować do ściany.

Ciekawe, czemu w środowisku nazywa się nas (grotołazów) szambonurami...
Rozmieszczenie dziur na Cisowniku - źródło - www.speleoklub.olkusz.pl

3 komentarze :

  1. o matulu! deszcz ze śniegiem, dziura w ziemi, ciemno, zimno i pająki giganty - założę się, że wbrew pozorom to był bardzo udany wypad ;) choć gdybym ja coś takiego zrobiła, mężulek odesłałby mnie na leczenie głowy, pewnie zresztą słusznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, a rzeczywiście - choć może nie brzmi ale był bardzo udany. Z kolei wspinanie w Tatrach (a szkice dróg kojarzę malowane kredą na tablicy przez Twojego męża) do typowych i nazwijmy to "normalnych" aktywności również nie należy :) Stąd śmiem twierdzić, że jednak nie jest ze mną tak źle! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "zakręcone 'szambonury' pośród pajęczych siedlisk"

    pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń