prawie jak w Tarifie... tylko morze jakieś nie do przyjęcia zimne... Tłumy ludzi, muszelki importowane z Chin, tysiąc pięćset knajp i dwa dziewięćset bud z kebabami - ale cóż Polskie morze ma swój urok. Nigdy nie wiadomo na jaką pogodę się trafi. Plażowicze na ręcznikach w skąpych strojach kąpielowych mieszają się z poowijanymi w szaliki turystami. Sypie wiatrem jak w Tarifie podczas levantery więc bez parawanu ani rusz! Wydmy w Słowińskim Parku Narodowym jak były kilka lat temu tak nadal stoją. Tylko wtedy byłam tu zimą, z rowerem i jakoś tak przez kilkanaście kilometrów udało nam się nie spotkać ani jednej żywej duszy. Dziś to trochę nierealne... Ach i co jeszcze... polecam śmiganie szybką łodzią motorową przy 5 i wielkich falach z prędkością dochodzącą do 100 km. Wrażenia gwarantowane, zwłaszcza jeśli się przez przypadek wbije pod falę!
Casi como en Tarifa... pero aun miles kilometros de Espana. El puente fuimos al mar en el norte de Polonia. El tiempo muy bueno con solecito pero agua tan fria que ni siquiera me mete al agua. Hay diferencia mirando a la playa en Polonia y en Tarifa... primero no hay tantos kites en el aire. Todavia en Polonia el windsurf es mas popular. Que mas... un mogollon de gente por todos los lados, los jovencitos, abuelitos y padres con sus ninos. Por la playa no se puede quedar mas que 15 minutos porque el viento te mata (mas o menos el viento tan fuerte como levantera en tarifa). Por este razon mucha gente lleva consigo el "paraviento" una tela que te pones en algunos pallitos y fijas en arena. Me parece descubrimiento polaco. Unos vestidos como hubiera por lo menos invierno, otros en banadores. Pues... somos la nacion muy diferente :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz