29 czerwca 2010

Antonia


Taaak, ta pani jeszcze nie raz da nam popalic. To wlascicielka polowy wlosci na calle Esperanza. Leciwa Antonia, ktorej zawsze jest zimno i zawsze chodzi opatulona w sto swetrow i ktora pomimo swojego sedziwego wieku prowadzi fruterie (sklep z owocami). Ale coz to za sklep! Zanim sie tam wybralam mialam inna wizje calego tego interesu - a tutaj - wchodzi sie do patio na lewo jakies marchewki na prawo kilka jablek, jakas stara ledwo funkconujaca waga i Antonia w swoim zywiole - chicoooooo, chicaaaaaaa frutas, frutas. I idziesz po jablko a wychodzisz z melonem i kilogramem innych owocow zostawiajac caly majatek w ¨sklpie¨ bo Antonia bierze ceny doslownie z kosmosu! Pierwsze co ma do powiedzenia kazdego dnia to czemu nie kupujemy u niej i ze ma takie ladne melony czy pomarancze dzis. Zaraz potem zaczyna czepiac sie szczegolow - pileczek do zaglowania ktore leza na stole, suszacych sie pianek, smieci, pustych butelek, zbyt glosnej muzyki itd itp. Antonia Artystka! :)

1 komentarz :