Z wypiekami na twarzy śledzę rozbudowę sieci ścieżek rowerowych
VeloMałopolska. To osiem dalekobieżnych tras rowerowych poprowadzonych po cennych pod kątem przyrodniczym, kulturowym oraz historycznym rejonach województwa małopolskiego. W momencie natomiast gdy ujrzałam po raz pierwszy zdjęcia z
Velo Dunajec bez cienia wątpliwości wpisałam przejażdżkę tym szlakiem na mój bucket list. Ot, takie wielkie małe marzenia.
Długość całej trasy wynosi 237 km i zaczyna się w Zakopanem, a kończy w Wietrzychowicach. My postawiliśmy na najbardziej – dla nas – malowniczy rejon to znaczy okolice Jeziora Czorsztyńskiego z dwoma zamkami w Niedzicy oraz Czorsztynie, a także Przełom Dunajca. Droga Pienińska wiedzie wzdłuż Dunajca przez jego malowniczy przełom. Po stronie słowackiej droga wysypana jest ze wszystkich możliwych kruszyw, wobec tego szosowcy muszą się trochę nagimnastykować. Sugerowany i równie malowniczy objazd po asfaltach prowadzi przez Wielki Lipinik i Leśnicę. Wpadamy wówczas na Velo Dunajec tuż przed granicą Polski ze Słowacją. Na niespełna kilometr przed granicą można się zatrzymać – co i my uczyniliśmy – w
Chacie Pieniny na pyszny obiad kuchni naszych południowych sąsiadów. Całość naszej pętli z Krościenka wyniosła blisko 90 kilometrów, z czego na objazd jeziora Czorsztyńskiego liczyć trzeba około 40 do 50 kilometrów w zależności od opcji, którą wybierzemy.
Opcja dłuższa objazdu jeziora zakłada przebicie się przez przełęcz w Pienińskim Parku Narodowym – po zwykłej drodze. W sezonie dość zatłoczonej. Wariant krótszy natomiast i bardziej przygodowy uwzględnia przeprawę przez jezioro statkiem, co niewątpliwie gdy będziemy tu z dziećmi uczynimy. Póki co dostaliśmy wychodne na 24 godziny i jak to bywa w takich przypadkach postaraliśmy się o upchanie całego weekendu w jedną dobę. Jeśli się ograniczy spanie do trzech godzin jest to możliwe do wykonania!
Na Velo Dunajec wbijamy się pod zamkiem w Niedzicy. Choć początkowy wariant zakładał zrobienie trasy w drugą stronę zaczynając od Czorsztyna. Jednak na dzień dobry tak zachłysnęliśmy się widokami, że niczym ćmy pognaliśmy zjazdem z przełęczy w stronę budzących się z porannych mgieł Tatr. Właśnie – porannych mgieł! Ten kto nie chce się denerwować tłumami na ścieżce, albo zamierza traskę łyknąć raz dwa niech lepiej wyjedzie wcześniej. Koło 10:00 robi się już tłoczno i przyjemność z podziwiania widoków staje się koniecznością patrzenia na to co się dzieje wkoło, kogo wyprzedzasz, a kto Ciebie wyprzedza, a kto w ogóle z góry, zza zakrętu jedzie tyralierą wprost na Ciebie. Na trasie niewątpliwie czeka nas kilka górek, czasem z niezłymi przewyższeniami. Dlatego sporo osób jeździ tu na rowerach elektrycznych, których wypożyczalni jest jak grzybów po deszczu. My jednak stawiamy na trening i z miłości do szosy tą samą przełęcz między Czorsztynem a Niedzicą – dzięki błędom nawigacyjnym – pokonujemy dwa razy.
Niewątpliwie najbardziej oooh i ahhh i wow miejscem na całej trasie jest podjazd na Falsztyn. To stąd rozciąga się rozległa panorama na Beskidy oraz Pieniny. Widać jezioro z zaporą oraz zamek z Niedzicy. Bajkowy widok dla którego warto tu być! Swoją drogą widziane w dole Jezioro Czorsztyńskie powstało przez zbudowanie w Niedzicy zapory wodnej pomiędzy Pieninami Spiskimi a Pieninami właściwymi. Pamiętam jak z rodzicami podziwialiśmy ją kiedy powstała w 1997 roku! OMG! Velo Dunajec po tej stronie jeziora jest przygotowany perfekcyjnie! Co jakiś czas znajdują się wiaty przystankowe z tablicami informacyjnymi. Wrażenie robi nawierzchnia oraz liczne mosty. Ścieżka od początku do końca zrobiona tak, jak powinno to wyglądać! Bez żadnych półśrodków! W Dębnie odbijamy zobaczyć XV-wieczny kościół Michała Archanioła. Znajduje się on zaledwie 600 metrów od naszej pętli a naprawdę zasługuje na odwiedziny! Velo Czorsztyn pokonujemy już w tempie, z przerwą na śniadanie w jednej z okolicznych miejscówek. Objazd jeziora kończymy mocnym podjazdem zielonym szlakiem omijając już zamek w Czorsztynie. Uciekamy od niedzielnych tłumów na Spisz!
Jak wspomniałam wcześniej wariant dla rowerzystów szosowych prowadzi ze
Sromowców Niżnych przez Wielki Lipinik i Leśnicę. Szczęściarze, Ci
którzy jeżdżą na gravelach, bo moim zdaniem Drogę Pienińską zobaczyć
trzeba – czy to z poziomu wody, czy ze szlaku. Dunajec tworzy tu
najbardziej spektakularny w Polsce przełom rzeczny. Nasza wycieczka
potrwałaby zapewne dłużej, ale prognozowana zlewa przyszła nieco
wcześniej i skutecznie zmusiła nas do ścięcia wycieczki o wizytę w
części uzdrowiskowej Szczawnicy oraz pętlę na Spiszu, zahaczającą między
innymi o Szlak Wokół Tatr. No nic – to jest kolejny plan na szosową
wycieczkę krajoznawczą.
|
Podjazd na Falsztyn. Robiąc to w drugą stronę zjeżdżasz z widokami. My mieliśmy wielkie łał, gdy na podjeździe obróciliśmy się za siebie. |
|
Poranny wyjazd niesie ze sobą wiele korzyści, między innymi pustki na ścieżkach. |
|
Zapora na Jeziorze Czorsztyńskim z widokiem na zamek w Niedzicy. |
|
Zamek w Niedzicy na pierwszym, i w Czorsztynie na drugim tle. |
|
Taaak... to jest to miejsce. Najprawdopodobniej najbardziej obfotografowany etap. |
|
Velo Czorsztyn |
|
Velo Czorsztyn na samym początku jeziora. |
|
Wiaty przystankowe z tablicami informacyjnymi. |
|
Doskonały asfalt – idealny na szosę |
|
XV-wieczny kościół Michała Archanioła w Dębnie – i ten cudowny zapach w środku... |
|
Objazd przez góry, zamiast prom przez jezioro daje możliwość podziwiania takich widoków (Trzy Korony) |
|
Randka z mężem. |
|
Falsztyn od drugiej strony. |
|
Mapa Velo Dunajec i Velo Czorsztyn z https://narowery.visitmalopolska.pl/velodunajec |
|
Trzy Korony w całej swojej okazałości ze słowackiej strony |
|
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. |
|
Gdyby nie chmury... to tam powinna być panorama na Tatry, że klękajcie narody! |
|
Pieniny z Lesnickiego Sedla |
|
Wielkie ściany Pienińskiego Parku Narodowego w Leśnicy |
|
Słowacka brama do przełomu Dunajca. |
|
Zlewa ukoiła rozgrzane mięśnie. |
|
A na koniec jeszcze poranny widok na zamek w Czorsztynie i Tatry w dali z naszego noclegu w Million Star Hotel in the middle of nowhere. |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz