5 lutego 2016

Zimowy Półmaraton Gór Stołowych


To nieprawdopodobne jak można było przespać start maratonu, mieszkając w schronisku przed którym blisko pięciusetosobowa grupa biegaczy, przy ryku muzyki i agitacji prowadzącego całe zajście Heli, co sił w płucach odlicza 10,9,8,7... by następnie wystartować z jeszcze głośniejszymi okrzykami na ustach. No nic... trzeba mieć sen jak ja. Sen kamienny, sen niedźwiedzi. Z resztą na poddaszu Pasterki śpi się wybornie. Jest ciemno, chłodno, nikt nie chodzi, nikt nie przeszkadza. Z drugiej jednak strony, wieczorem, gdy za drzwiami, na poddaszu jest koncert czy impreza – człowiek może w niej uczestniczyć, leżąc w łóżku.

Zatem ruszyli. Poooooszli. Wybiegli. Przed nimi 21 km bynajmniej nie w zimowej scenerii. Pogoda przypomina tą bardziej marcową. Z ciężkimi chmurami burzowymi i przejaśnieniami na zmianę. O zimie daje tylko znać leżący gdzie nigdzie lód, który zresztą dosyć boleśnie daje o sobie znać biegającym. Ci mają do pokonania 1100 metrów podbiegów oraz 900 metrów zbiegu. Meta znajduje się w schronisku na Szczelińcu Wielkim. Nie ma łatwo – po całym biegu trzeba jeszcze wdrapać się mozolnie schodek po schodku na szczyt. Na górze tubalnym swym głosem i nieskończonymi pokładami entuzjazmu biegaczy wita... Hela. Najwyraźniej na potrzeby tego dnia opanował sztukę bilokacji.

Podczas gdy Wojtek oraz wielu znajomych biegnie ja krzątam się z kąta w kąt po Szczelince i jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy – pomagam. Trzeba przyznać, że organizacja tego typu imprez to ogromne przedsięwzięcie logistyczne, przy którym zaangażowanych jest wiele par rąk. Stąd i moje ręce po chwili są już wykorzystane – z Hercuniem dzielimy i rządzimy nagrodami przygotowując tasie dla zwycięzców poszczególnych kategorii wiekowych oraz zwycięzców w klasyfikacji open.

Po godzinie i 48 minutach na metę wpada zwycięzca, chwilę później jest już na dole, w Pasterce. Z godziny na godzinę w Szczelince robi się tłoczno, mnóstwo aut, ludzi, zgiełk. Jeśli o jakimś miejscu mówi się, że żyje jakąś imprezą – to trzeba zobaczyć jak to wygląda na miejscu, w Pasterce! 20 mieszkańców wioski i 20 razy tylu biegaczy razy osoby towarzyszące.

Wieczorne atrakcje to prelekcja Polskiego Himalaizmu Zimowego, opowieści o górach i wyprawach, bania i sauna przy schronisku oraz genialny koncert na poddaszu Pasterki. Jest klimat podobny do Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich – jest jeden główny temat przewodni – biegi górskie, zawody i mnóstwo atrakcji pobocznych. Trzeciego dnia, mijając się z tymi samymi ludźmi w drzwiach już ma się wrażenie, że się ich zna. Ciekawe, czy to zasługa organizatorów czy specyfika miejsca?

Bieg jest możliwością poznania pięknych zakamarków w tutejszych górach. fot. Łukasz Buszka

Hela - jedyny w swoim rodzaju! fot. Piotr Dymus

Takie okoliczności przyrody fot. Piotr Dymus

fot. Piotr Dymus


Start przespałam... fot. Łukasz Buszka


Wojtek fot. Łukasz Buszka

fot. Piotr Dymus

logo fenomenalne! fot. Łukasz Buszka

Zanim się jeszcze nie rozbiegli fot. Piotr Dymus


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz