23 marca 2016

Baikal Ice Marathon

Baikal Ice Marathon, jak sama nazwa wskazuje jest maratonem rozgrywanym na zamarzniętej tafli jeziora Bajkał. Trasa łączy dwie miejscowości Tankhoy oraz Listwiankę, położone na przeciwległych brzegach. Sam organizator pisze o biegu w słowach, które mnie na przykład nie zmotywowały do startu: Baikal Ice Marathon jest jednakowo psychicznie i fizycznie wymagający. Niezmienny krajobraz nie daje żadnego punktu odniesienia. Tylko kolejne chorągiewki oraz bufety odmierzają dystans. W gruncie rzeczy to jest długa, zimna, samotna, 42,2 km walka samego z sobą przeciwko siłom natury.

Od lat jest on wyzwaniem dla biegaczy z całego świata, a jego ukończenie świadczy nie tylko o doskonałej kondycji, lecz również o odporności - fizycznej, na ciężkie warunki atmosferyczne i psychicznej pozwalającej walczyć z monotonią krajobrazu i nieprzybliżającą się linią horyzontu.

12 Edycja Baikal Ice Marathon została zdominowana przez Polaków, co w kolejnych relacjach telewizyjnych w Rosji, Rosjanie skrupulatnie ukrywali. Na 155 startujących reprezentacja Polski liczyła aż 14 osób! W tym z naszej wesołej paczki jadącej nad Bajkał koleją transsyberyjską było aż 6 biegaczy w tym trzech faworytów walce o pudło: Piotrek Hercog, Łukasz Zdanowski oraz Bartosz Mazerski.

Co jeden to większy wymiatacz – Bartek, zwycięzca maratonu na… Antarktydzie, z życiowym rekordem na trasie 42 km zaledwie o 13 minut gorszym od rekordu świata (!!!). Łukasz Zdanowski, który przebieżki robi na szczytach Tatr, a w Chamonix, ot tak wybrał się na trening wbiegając bez aklimatyzacji na Mont Blanc, bo jak twierdzi zrobił to w tak krótkim czasie, że nawet nie poczuł że miała by go dopadać choroba wysokościowa. W końcu Piotrek Hercog, którego dokonania nie mieszczą się na jednej stronie – czołowy polski biegacz ultra z m.in. 5 miejscem na koncie w prestiżowym biegu Ultra Trail du Mont Blanc. Niestety z powodu kontuzji na ostatnim treningu, z udziału w maratonie zmuszony jest zrezygnować Bartosz.

Warunki atmosferyczne, które towarzyszyły naszym biegaczom w dniu startu 6 marca, okazały się być skrajnie trudnymi, a przez organizatorów podsumowane zostały jako najcięższe w historii rozgrywanych zawodów. Niska temperatura oscylująca koło minus 23 i wiatr wiejący z prędkością 15 m/s. Masakra, dodając do tego fakt, iż przy silnym wietrze odczuwalna temperatura jest dużo niższa! W Listwiance na mecie, gdzie czekała cała reszta nie-biegających udeptaliśmy już ścieżkę na linii meta – restauracja z kawą – namiot. Wiatr dął potwornie, polika odmarzały i jedyną receptą na przeczekanie było osłonięcie się od porywistych podmuchów. Kiedy na mecie zjawiła się sędzina przekazała nam informację, że wyścig prowadzi dwóch Polaków. Od tej pory wyczekiwaliśmy z zaciśniętymi kciukami pierwszej majaczącej na horyzoncie sylwetki biegacza.

Po 3 godzinach i 55 minutach w zawiei, brnąć przez śnieg po kostki linię mety przekroczył Herci. Radości nie było końca! Cieszyliśmy się wszyscy! 12 minut po nim wbiegł Łukasz! Na mecie euforia – oczywiście tylko w naszej polskiej ekipie. Rosjanom najwyraźniej pokrzyżowaliśmy plany. To przełomowa chwila, bowiem pierwszy raz w historii biegu na jednym z dwóch pierwszym miejscu podium nie staje Rosjanin. Polacy zajmują pierwsze dwa miejsca na podium zostawiając konkurencję daleko w tyle. Kolejne miejsca z ekipy Polaków to Wojtek z Robertem z czasem 5g 16 min oraz Maciek 5g 39min.

Jesteśmy przeszczęśliwi, że wszystkim udało się dobiec do mety! Po tylu dniach spędzonych razem tworzymy team, gdzie sukces jednego przekładamy na sukces całej grupy. Duma nas rozpiera, że nasi bohaterowie mimo ciężkich i nieprzewidywalnych warunków pogodowych pokonali Baikal Ice Maraton - jeden z najbardziej prestiżowych maratonów na świecie, w którym udział świadczy o wybitnym harcie ciała i ducha, a zwycięstwem jest już samo przekroczenie mety.

lód był rzadkością na trasie biegu fot. Masaiko Nakamura
 


przed startem. Opóźnienie sięgnęło 1.5 godziny. fot. Masaiko Nakamura

linia startu fot. Masaiko Nakamura

Baikal Ice Marathon fot. Masaiko Nakamura

Pierwsze metry wyścigu fot. Masaiko Nakamura

fot. Masaiko Nakamura

Piotr Hercog i Łukasz Zdanowski. I długo,  długo nikt. fot. Masaiko Nakamura

Silny wiatr nie był sprzymierzeńcem tego dnia. fot. Masaiko Nakamura

Wojtuś i Robercik. fot. Masaiko Nakamura


nicość i przestrzeń. I tak przez 42 km... fot. Masaiko Nakamura

 Herci na ostatnich metrach i ekipa dopingująca fot. Masaiko Nakamura

 meta i historyczne zwycięstwo! Dodaj napis

fejm! fot. Masaiko Nakamura

Trasa maratonu fot. Masaiko Nakamura

fot. Masaiko Nakamura

Wojtek z Robertem tanecznym krokiem wpadają na metę fot. Masaiko Nakamura

sędzina

zwycięzcy - Herci i Zdanek fot. Maciej Sokołowski

Herci na mecie

Podczas treningów jeszcze w Bolszoje Gołoustnoje


14 marca 2016

Kolej Transsyberyjska

Podróż koleją transsyberyjską moim zdaniem należy do atrakcji „must experience” oraz powinna się znaleźć bezwzględnie na podróżniczej mapie każdego globtrotera. Warto tego doświadczyć, warto to przeżyć – raz… i tylko raz.

Stoimy na dworcu w Moskwie i wpatrujemy się w bukwy odczytując z którego peronu odjeżdża nasz pociąg. Relacje Moskwa – Ułan Bator, Władywostok czy Pekin brzmią orientalnie. To nieprawdopodobne, że odległości w tym przypadku liczone są w tysiącach kilometrów, a czas odmierzany jest w dniach! Kolej transsyberyjska to ogólna nazwa sieci żelaznych dróg przebiegających przez Syberię. Jej elementami są linia Transmandżurskiej, Transmongolska, Kolej Bajkalsko-Amurska oraz linia Moskwa-Władywostok, którą zwykło się zwać Transsyberyjską. To właśnie ta ostatnia jest najdłuższą linią kolejową na świecie przekraczającą 8 stref czasowych, a całkowita długość torów wynosi 9288 km!

Nasz pociąg jedzie do Pekinu, my jednak wysiądziemy po 3 dniach i czterech nocach po 5153 km drogi z Moskwy licząc. W międzyczasie zmienimy 5 stref czasowych, przekroczymy Ural będący granicą Europy z Azją i… mam nadzieję w końcu się wyśpimy!

Podróż ze stolicy Rosji na Daleki Wschód zaczyna się w moskiewskim Dworcu Jarosławskim. Po 210 kilometrach jazdy pociągu ma miejsce pierwszy ważny przystanek - w mieście Włodzimierz. Następny – po 6 godzinach. Jest nim Niżny Nowogród. Dalej kolej zatrzymuje się w Kirowie (po 917 km) i Permie (po 20 godzinach i 1397 km). Na 1777 kilometrze jazdy pokonuje granicę między Europą, a Azją. Następne przystanki to: Jekaterynburg (po 1 dniu, 2 h i 1778 km), Tiumen (po 2104 km), Omsk (po 1 dniu, 14 h i 2676 km), Nowosybirsk (po 1 dniu, 22 h i 3303 km), Krasnojarsk (po 2 dniach, 11h i 4065 km), Taiszet (po 4483 km), Irkuck (po 3 dniach, 4h i 5153 km). 

Stoi na stacji lokomotywa… tam coś dymi, tu coś buczy. Patrzę na nią i wierzyć mi się nie chce, że jestem tu gdzie jestem i zaraz odbędę podróż, o której do tej pory czytałam tylko w książkach. Sama Syberia wydaje mi się tak odległą krainą… Po plecach przeleciał dreszcz emocji.

Cała nasza 17osobowa banda zwana pieszczotliwie „4a” rusza do wskazanego przedziału. Przed wejściem witamy się i podajemy bilety naszemu Prowadnikowi. Słowo to nie bez przyczyny piszę z wielkiej litery. Prowadnik to w transsibie osoba niezwykle ważna, z którą trzeba żyć w dobrej komitywie i najlepiej zaraz po rozpoczęciu podróży zacząć budować pozytywną relację. Prowadników jest dwóch, to osoby które dbają o wagon, jego czystość, porządek oraz odpowiednie zachowanie podróżnych. Oznajmiają postoje na kolejnych stacjach, zamykają toalety na kilkanaście minut przed stopem, sprzedają podstawowe produkty żywieniowe, a na peronach podczas postojów czekają przed wejściem do pociągu i pilnują, by nikt niepożądany nie dostał się do środka. My naszego od razu polubiliśmy – mamy wrażenie ze wzajemnością!

W kolei transsyberyjskiej do wyboru są trzy klasy wagonów:
  • Platzkartna – trzecia klasa z wagonami sypialnymi bez przedziałów. Łóżka są piętrowe, bogate życie towarzyskie zagwarantowane. 
  • Kupe – druga klasa, gdzie cztery kuszetki znajdują się w eleganckich, zamykanych przedziałach 
  • Pierwsza klasa – gdzie znajdują się tylko dwie kuszetki 
Podróż zatem mija nam w wesołej, wycieczkowej atmosferze. Mimo ziąbu na zewnątrz w środku wagon jest przegrzany, a temperatura sięga 28 stopni! Za oknem krajobrazy niezmienne – tajga, lasy sosnowo-brzozowe. Czasami jakieś pola zawiane śniegiem, małe wsie, o których zdaje się nikt nie pamięta oraz betonowe obrzydliwe miasta. Szarość. Kolejne stacje okazują się być po pierwszych 10 godzinach podróży nie lada atrakcją – już na 20 minut przed wysiadką wszyscy się ubierają, synchronizują zegarki, ładują telefony i aparaty. Gdy pociąg zatrzymuje się na stacji kolorowa masa wylewa się na perony. Jedni trenują, drudzy kupują, jeszcze inni szwędają się robiąc zdjęcia. Każdy te 20/30 minut spędza najaktywniej jak się da. Na stacjach kupić można jedzenie na najbliższe set kilometrów podróży. Właściwie wiele innych rzeczy też można kupić...w zależności od tego, którego obwoźnego handlarza przywieje akurat na peron.

Kolejną ciekawostką związaną z podróżami koleją transsyberyjską jest czas oraz… podróże w czasie. Pociąg jadąc z Moskwy do Irkucka przekracza 5 stref czasowych. Co ciekawe jednak jest fakt, iż czasem obowiązującym w pociągu jest czas moskiewski. We wszystkich przedziałach prócz... restauracyjnego. Tam obowiązuje czas lokalny! Zadziwiające zatem jak na przestrzeni kilkudziesięciu metrów można odbyć podróż w czasie.

Po czterech nocach i trzech dniach w świcie wysiadamy w Irkucku. Wita nas kilkunastostopniowy mróz, budzące się do życia miasto oraz jak na potęgę Rosji przystało pokaźny, betonowy, masywny dworzec.

Wracając do początku posta… Warto tego doświadczyć, warto to przeżyć – raz… i tylko raz. Bo tylko za pierwszym razem czuć tą magię, świeżość, podekscytowanie.

stacje jakich z jednej strony wiele - z drugiej tak mało na 5500 km trasie fot. Maciej Sokołowski


Wagon sportowy fot. Maciej Sokołowski

Robercik z samowarem i szklanicą, które w ramach przyjaźni polsko-ruskiej każdy chyba zakupił fot. Maciej Sokołowski

A to tylko część ekipy sportowej na jednym z  treningów na stacji fot. Maciej Sokołowski

Komfortowe, wygodne, wieloosobowe... takie są przedziały w kolei transsyberyjskiej fot. Maciej Sokołowski


Klasa 4a w Irkucku... fot. Maciej Sokołowski

....z Prowadnikiem, z którym bardzo się zżyliśmy  fot. Maciej Sokołowski

10 marca 2016

Bajkowy Bajkał zimą



Bajkał, najgłębsze jezioro świata, którego powierzchnia pokrywa się lodem powoli na przełomie stycznia i lutego w sięgających 40 stopni mrozach, by zacząć rozmarzać późną wiosną. Jezioro zwane „Galapagosem Rosji” ze względu na liczbę endemicznych gatunków żyjących w jego wodach, „Syberyjskim Morzem” ze względu na wielkość, czy w końcu „Okiem Lenina” bo jest tak samo chłodne jak jego spojrzenie. Jakkolwiek by go nie nazywać Bajkał zachwyca. Być może kryje się za tym mit Syberii. Dalekiej, srogiej, nieprzyjaznej człowiekowi krainy o rozległych, bezkresnych i dzikich przestrzeniach.

Bajkał jest najstarszym i najgłębszym jeziorem świata. Jego głębokość sięga bagatela 1620 metrów! Rozciągłość natomiast proszę sobie wyobrazić jest większa niż skrajne punkty Polski, co świadczy tylko o tym, jaki Bajkał jest potężny. Kombinacja tych cech powoduje, że Bajkał jest chłodnym jeziorem, natomiast zimą pokrywa się grubą warstwą lodu wytrzymującą obciążenie aut, ciężarówek, a nawet kolei okresowej! Kolejną ciekawostką jest fakt, że Bajkał jest rezerwuarem słodkiej wody pokrywającym 20% zasobów świata!

Ze względu na to, że zbiornik nie jest połączony z żadnym innym morzem ani oceanem, w Bajkale wykształciło się kilkaset endemicznych gatunków flory i fauny, których nie ma nigdzie indziej na świecie. Jest nim np. absolutny must eat – omul – łososiowata ryba oraz nerpa – białe foczki, najmniejsze na świecie, których my największą populację znaleźliśmy akurat na lotnisku w Irkucku w sklepie z pamiątkami. Ciekawym jest fakt, iż do Bajkału wpływa aż 336 rzek, a wypływa tylko jedna – Angara, która jest dopływem Jeniseju.

Na jeziorze Bajkał występuje ponad 20 rodzajów wiatru. Ma na to wpływ usytuowanie jeziora oraz ukształtowanie terenu wokół, gdzie w przeważającej części krajobrazu dominują masywy górskie. Pogoda jest trudna do przewidzenia i niezwykle zmienna. Nie bez znaczenia pozostaje działalność rzeki Angary (jedyna rzeka wypływająca z Bajkału). Niezamarzająca rzeka osłabia lód w południowej części zbiornika oraz przyczynia się do nieoczekiwanych, gwałtownych zmian pogodowych.

Pokrywa lodowa na jeziorze przekraczająca w zazwyczaj metr, poddawana nieustannym ruchom, w związku z czym tworzą się liczne nierówności, szczeliny oraz rozpadliny. Lód przybiera tu różne formy, od wypolerowanych płaskich powierzchni po zalegający luźny śnieg przypominający łachy piasku.

Temperatury o tej porze roku wahają się od -30 w nocy do zera w ciągu dnia, do tego wiatr jest w stanie obniżyć odczuwalną temperaturę nawet o kilkanaście stopni.

Po 72 godzinnej podróży koleją transsyberyjską z przesiadką w Irkucku do busika docieramy do miejscowości Bolszoje Gołoustnoje. Cóż tu dużo pisać, niech zdjęcia mówią same za siebie! Zdawać by się mogło na wpół wymarła, letargiczna wioska nad Bajkałem z kilkami drogami na krzyż usłanymi odchodami koni i krów. Podupadłe gospodarstwa oraz skromne ale pięknie wymalowane i przyozdobione w lokalnym stylu domki, cerkiew, kilka sklepów, szkoła, cmentarz i w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nic więcej. Ale zdaje się, że wszystkim nam pasuje ta autentyczność miejsca. Obserwacja życia codziennego, długie spacery po zamarzniętym Bajkale, którego lód okazuje się być światowej sławy galerią. Kroczymy po nim co rusz zatrzymując się i robiąc zdjęcia – bąbelkom zaklętym i zatrzymanym w lodzie, rysom, smugom. Lód tworzy w tym miejscu prawdziwe arcydzieła sztuki!

Bolszoje są zupełnym przeciwieństwem Listwianki, do której przenosimy się z okazji Baikal Ice Marathon. Listwianka jest kurortem na miarę Rosji w odległości ok. 70 km od Irkucka. Już w przewodniku wyczytaliśmy, że w sezonie jest gwarno, tłoczno, w brudnym basenie lambadę tańczą tresowane foczki, a gdzieś za kratkami żyje niedźwiedź, którego za drobną opłatą można zobaczyć. W rzeczywistości jest opłakanie – architektura co rusz to koszmar, stragany z kiczowatymi pamiątkami, ruchliwa ulica przez środek i brak chodników. Dobrze, że nie taki Bajkał zobaczyliśmy na dzień dobry, bo bylibyśmy mocno zawiedzeni.

Tu nawet zwierzęta przystosowały się do srogich warunków klimatycznych - patrz na sierść.

... wszystkie są kudłate

przestrzenie - tak można określić okolice Bajkału... Syberii w końcu Rosji

Cerkiewka in the middle of nowhere

zimą obniża się poziom lustra wody - stąd łódki i statki stojące głąb na lądzie

Tafla jeziora jest urozmaicona, a lód przybiera fantazyjne kształty

BajkaLove

Wydmy ze śniegu

zmarznięte fale

bubbles! Tafla jeziora to najlepsza galeria sztuki!

Gospodarstwo i długo, długo nic...

na tyłach cerkwi


suszone czy wędzone - obowiązkowy punkt programu

Bolszoje Gołoustnoje w obiektywie Maćka Sokołowskiego

Bajkał pozwala skrócić drogę - i to mocno fot. Maciej Sokołowski

Pięknie zdobione, acz skromne domy w Bolszoje Gołoustnoje fot. Maciej Sokołowski


Klasa 4a na wymianie Erasmus-Syberius fot. Maciej Sokołowski

Za bryłą lodu fot. Maciej Sokołowski

Cmentarzysko wraków fot. Maciej Sokołowski

Wintercamp rulez - fot. Piotr Hercog/Maciej Sokołowski