31 stycznia 2010

run Polly, ruuun! media maraton




Dawno nic nie pisałam, co było spowodowane zaangazowaniem w prace (przeczytanie w ciagu miesiaca 5 ksiazek, regularne odpisywanie na maile i inne takie) i w trening. Jako, ze na poczatku roku za punkt honoru postawilam sobie start w polmaratonie, celu swego musialam dopiac... Treningi kilka razy tygodniowo, w sumie od 30 do 50 wybieganych kilosow kazdego tygodnia, odpowiednia dieta, mocny stretching na jodze i udało sie!!!
W półmaratonie (21km, 97,5m) startowało równo 1500 osób (taki był limit) z czego zaledwie 70 kobiet :/ Zatem wrazenia estetyczne gwarantowane :)) Srednia wieku mocno, mocno zawyzona, no ale taki to sport. Jak wiadomo wytrzymalosc przychodzi z wiekiem (i treningiem) wiec na porzadku dziennym bylo, ze lekkim klusem wyprzedzali mnie podstarzali, siwi panowie :) Wrazenie - coz niesamowite! Znalesc sie w tej barwnej masie ludzi, wszyscy biegna, wszyscy maja ten sam cel - przekroczyc linie mety! Sam maraton byl rewelacyjnie zorganizowany, co 5 kilometrow "wodopoje", jasno oznaczona trasa, pomoc, pełno policji i karetek, zablokowanych kilka ulic i jeden most. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie zawahalam sie ani razu któredy biec. Trasa nawet nie dluzyla sie, staralam trzymac sie tempo ludzi z ktorymi wystartowalam, raz za nimi, raz przed nimi, mniej wiecej w tym samym skladzie dotarlismy na mete po drodze rozprawiajac o Mahatmie Ghandi, globalizacji, mijajacych nas ludziach i czempionach zawodow :) Finish na stadionie olimpijskim na przedmiesciach Sevilli. Gdybym byla starym wyga zapewne nie zrobiloby to na mnie takiego wrazenia, ale wbiegajac na tak ogromny stadion i przemierzajac ostatnie 300 metrow po biezni czulam jakby urosly mi skrzydla, jakby jakas niewidzialna sila pchala mnie do przodu! Oklaski i krzyki z widowni, znajomi machajacy do mnie z publiki - czułam sie conajmniej jakbym konczyla maraton na skale olimpijska. A malo brakowalo a pewnie i jakas lezka by sie uronila! :) Koniec koncow po 2h 7 minutach bezustannego biegu zladowalam na mecie jako 1176 osoba w tym 34 kobieta (nigdy nie mialam tak kiepskiej pozycji w klasyfikacji ;)
Coz tu duzo mowic... poza samym biegiem dodalam do tego polmaratonu duza "wlasna" filozofie. Jezeli bylam w stanie w miesiac praktycznie, przygotowac sie do niego, jestem w stanie i zrealizowac inne moje marzenia. Potrzeba tylko wiary w to czego sie na prawde pragnie i ciezkiej pracy. Rezultaty sa zaskakujace!
Hoy he acabado mi primera media maraton en mi vida. Algo increible y inolvidable! La distancia de 21km 97,5 metros he hecho en 2 horas y 7 minutos. El tiempo no es nada para estar orgulloso de, pero para mi lo mas importante era lograr a venir a la meta y seguir todo el tiempo corriendo. De verdad he empezado el entrenamiento justo para este maraton hace un mes! Solo en el mes, cada semana he hecho de 30 a 50 km corrienfo, nunca en mi vida he corrido tanto! Por eso la carrera me solo aseguro, que todos los suenos esten para realizar! Hay que solamente querer hacerlo mucho y poner un poquito de esfuerzo! Y ya esta!

8 stycznia 2010

andalucía docu


Przez ostatnie dni na tapecie u mnie jest Wojciech Cejrowski. Najpierw wpadła mi w ręce ksiązka "Rio Anaconda" ktora pochłonęłam na dwa razy. Mój obraz Kolumbii (do której wybieram się w maju) w starciu z opowieściami naszego współlokatora Kolumbiczyka Juana jest juz mocno przekreowany. Ale o tym innym razem. Dziś natomiast po rozmowie z Benem, moim dobrym znajomym, w ręce wpadł mi filmik Cejrowskiego "Boso przez świat - W krainie flamenco".
Zobaczcie :) Linki ponizej.

Ultimamente he pasado algunos días por coincidencia leyendo libros i mirando el docu del Polaco, el viajero, Wojciech Cejrowski. El Libro está increíble y cuenta de Columbia y sus tribus indigenos que viven en la selva. El docu es de Flamenco y Sevilla. Bueno, lo siento... pero es en Polaco... :)

odc. 1


odc. 2



odc. 3
...I jeszcze dla fanów piłki noznej hymn drużyny - Sevilla FC - stadion i mecze obserwujemy z okien naszego mieszkania :) Plus rewelacyjne ujęcia miasta z lotu ptaka...
Versión española :)

4 stycznia 2010

la media maratón


No tak... sie zobowiazał człowiek do postanowień noworocznych no i masz! Na dodatek jeden mail i ciach! Mobilizacja kompletna. Akcja-reakcja. Polly bedzie startować w półmaratonie! :) Zanim myśl zakiełkowała w mojej głowie sprawdziłam dokładnie dystans - 21 km 97,5 metra. I nie chce być ani pół mniej, co dla mnie ma ogromne znaczenie podejrzewajac stan agonalny w ktorym bede pod koniec biegu. Szybki mail do Tomaja - trenuje tak i siak, wytrzymuje tyle i tyle... dam rade? Rownie szybka odpowiedz no i zaczynam przygotowania. Oficjalne starcie 14 lutego - cos za fiesta tlenowa dla mojego serca w dzien walentynek! No ale oczywiscie nie porywam sie z motyka (marchewka by Wero) na slonce - daje sobie na zapisanie i trening czas do konca stycznia jak stwierdze ze nie jestem w stanie daruje sobie! Nic na sile przeciez! Tymabrdziej w Hiszpanii!
W tempie ekspresowym wrzucialam tez w google temat przygotowania do polmaratonu, i owszem wyskoczyl piekny plan treningowy na 10 miesiecy przed... ale Panie ja mam start za 5 tygodni! Wrzucilam zatem przygotowanie do polmaratony 5 tyg i nic nie wyszlo... chyba zaden madry czlowiek nie porywa sie na to, a kto sie porwal nie opisuje bo moze ze nie dobiegl, padl po drodze :) Bedzie smiesznie, atrakcje gwarantowane!
No, przynajmniej jeden punkt z listy - postanowienia noworoczne - must do - rozpoczety!
Yo, Polly! Y mi mal de cabeza...y un mail de amigo, y todo este ano nuevo, monton de nuevos planes para realizar, monton "must be done" tareas. Pero eso es algo que no planeaba... bueno siempre queria participar en maraton o media maraton pero ya?! En 5 semanas?! Venga, vamos! Anda! Como es Sevilla intento a correr regular pues creo que lo lograre! Bueno me doy tiempo hasta fin del enero para entrenar y a ver como va todo, como es mi resistencia, fuerza ! :) Si todo va bien me apuntare! La distancia (en todo el mundo la misma) 21km 97,5 m parece mortal comparando a esto que hago yo, la mitad! Pero el mundo esta en las manos de estos que intentan! :)

feliz año nuevo!!!

Feliz año nuevo! Szczesliwego nowego roku! :)
Naszego sylwestra spędzamy w Sevilli w gronie znajomych. Ja niestety pracuje wiec przyjezdzam do domu, jak zawsze, w momencie podania potraw na stół. Każda ważniejsza impreza w Hiszpanii zaczyna się od oficjalnego obiadu z rodziną. Jako, ze rodziny tu nie mamy więc chwilowo zastępuja ja nasi przyjaciele. Dlugo by sie tu rozplywac nad obiadem... chyba najbardziej wymieklam przy krewetkach z czosnkiem (specjalnie dla mnie obranych przez Martuszke i Juana) oraz grzankach z roquefordem, piwem i orzechami.... Było po mnie! W sama polnoc zjedlismy, jak cala Hiszpania 12 winogron. Las 12 uvas przy rytmicznym wybijaniu dzwona (najwieksza taka impreza zbiorowego jedzenia 12 uvas ma miejsce w Madrycie i jest transmitowana na caly chyba swiat). Malo co sie nimi nie zakrztusilam, owoce nalezy zjesc z kazdym uderzeniem dzwona (campanada) a ten wali jak szalony. Takze kiedy Maria, Hiszpanka juz swietowala nowy rok ja nadal sie meczylam z 5 gronami w dloni. Z lekkim opoznieniem, powoli nad miastem zaczely wznosic sie sztuczne ognie. I zaczyna sie fiesta... do bialego rana, do nastepnego wieczoru, szalona, jedyna.
Dla mnie od kilku lat sylwester kojarzy sie zupelnie inaczej... z gorami, sniegiem, ogniem, grzancem, deskami, trekkingiem, odmrozonymi rekami, policzkami, czerwonym z zimna nosem. I bardziej niz z impreza z sama idea wjazdu i zrobienia czegos nadzwyczajnego! Dlatego tez ta noc jako szczegolna nie potraktowalam i kiedy wszyscy poszli na miasto ja najzwyczajniej w zyciu oddalam sie mojej ukochanej czynnosci - poszlam spac! :) I tak na swoj sposob z dala od gor, sniegu i mrozu spedziłam inaczej tego sylwestra robiac cos wyjatkowego. Bo kto przy zdrowych zmyslach w ta noc w ogole kładzie się spać?! :)

La Noche Vieja la celebramos en casa con amigos. Todo como siempre se empezo con la cena. Y la cena tengo que decir era increible! He venido justo cuando llegara a la mesa! Gambas con ajo, pan crujente con roqueford con cerveza y nueces! :) A las 12 segun el costumbre hemos comido 12 uvas acompanados por la campanada. Por cada golpe de la campana hay que comer una fruta. Todo era tan rapido que yo, no acostumbrada a comer tan rapido, casi me atorade! Normalmente a esta hora la gente se reunan en las plazas mayores en las ciudades para celebrar este costumbre todos juntos.
Para mi hace anos la noche vieja era mas que solo la fiesta. Lo primero era un viaje, un sendermismo, el snowboard. Siempre fuera de casa, siempre con nieve, montana, amigos y vino caliente. Y esta noche no vale mucho para mi, lo que vale es el viaje. Ahora como tuve que trabajar todos quedamos en casa, celebrandolo juntos. De todas maneras era muy agradable. Luego por supuesto todo el mundo se fue a la juerga y yo lo celebre en mi manera... :) Yendo a dormir :) Jejeje :)