29 października 2009

glotonas

To kilka zdjęć o szczęściu wynikajacym z jedzenia... słodkości!
La euforia del don de comer :) Golosinas evidentemente!

giro de Sevilla


Dziś dzień wielkiego lenia, nic nierobienia, jedzenia i spacerowania. Naszym mieszkaniowym składem wybrałyśmy się na morderczo wyczerpujący spacer po całym, calutkim mieście! Generalnie najpiekniejsze części miasta to tu, to tam. Zaszywając się w najmniejszych uliczkach, podglądając udekorowane tysiącami kwiatów patia domów. Wieczorem zaliczyłyśmy tapas bar, gdzie do piwa za około 2 euro można było zjeść gigantyczny tapas (przękąska).

Hoy de verdad no hemos hecho casi nada a parte de comer, dar paseos, hacer algunas fotos. Pero vale la pena! Sevilla esta buenissma! Hemos llegado a las calles tan estrechas que solo una persona podria pasar, los patios rellenados con monton de flores. El dia terminamos en tapas bar comiendo tapas y bebiendo cerveza.

nuestro piso se rellena


Wczoraj wieczorem przyleciała Vale. Grande Vale, która przytachała ze soba z Tenerify, po przeprowadzce 50 kg bagażu plus gumowego kurczaka. Dziewczyny pojechały jej z odsieczą na lotnisko natomiast ja w tym samym czasie odbierałam nasz stary/nowy rower.

Ayer po la tarde vino Vale de Tenerife con dos grandes mochillas de equipaje, tabla de surf de Juan pesando todo junto mas o menos 50 kg! Mas el pollo de goma en su cinturon! Las chicas fueron al aeropuerto a ayudarla con todo eso! Grandes!

28 października 2009

la ciudad a favor de bici


Jedynym i słusznym środkiem komunikacji w Sevilli nie jest ani tramwaj, ani stojący w korkach autobus, ani metro tylko rower! :) Pierwszy raz jestem w mieście, gdzie absolutnie w każdej jego częsci można znaleść ścieżkę rowerową. Doskonale oznaczone trasy, płaska nawierzchnia, brak kraweznikow czynia z roweru najszybszy i najzdrowszy srodek transportu. Na dodatek miasto jest zupenie płaskie więc sunie się po nim jak burza! Na co jeszcze warto zwrócić uwagę to tak zwane rowery miejskie. Kazdy kto ma tylko wyrobiona karte moze za jakies grosze wypozyczyc sobie rowerek i zostawic go w dowolnym miejscu w całym miescie. Rowery są wczepione w specjalne (ekhm nie posiadam dostatniego slownictwa w materii inzynierii wiec nie wiem jak to nazwac) "wie-heiss-try" i w takiez same po ukonczonej jezdzie nalezy je wczepic. Pomysl rewelacyjny, tymbardziej ze na prawde wiele ludzi z nich korzysta.
Zatem Sevillie pokonujemy rowerem! :)
Hay monton de carreteras por la bici. Se puede conseguir todos los lugares usandolo! Genial! Y algo que me gusta tambien que hay biciletas por la calle que se puede alquilar usando tarjeta de communicacion urbano. Pagas poco y lo puedes dejar en cualquier lugar que te gusta! Increible!

bienvenido a Sevilla




W tym miejscu nalezałoby napisać coś o Sevilli.

Sevilla jest sercem całego regionu Andaluzji, położona nad rzeką Guadalquivir. Tutaj skupia się cała kwintesencja andaluzyjskiej kultury, tutaj też jak nigdzie indziej żywa jest kultura flamenco. Sevilla to zarówno czwarte co do wielkości miasto Hiszpanii, zatem nie dziwi fakt, że choć z mapą w ręku w plątaninie małych, wąskich uliczek Almediny można się zakręcić na całego! Almedina, czyli najstarsza część miasta jest nieporównywalnie większa od innych sobie podobnych medin andaluzyjskich. Zatłoczona przez turystów, jeżdzacych na rowerach studentów, biegnących do pracy Hiszpanów, ulicznych grajków i artystów. W nocy pełna gwaru ludzi wylewających się na ulicę z malutkich barów, gdzie nad ladami wiszą typowe szynki - wędzone wielkie nogi świńskie.
Kolejną rzeczą na która warto zwrócić uwagę jest fakt, że temperatury tutaj dają nam w kość. Na przykład teraz o 20:30 na dworze jest jakieś 26 stopni... w ciągu dnia temperatury dochodzą do 30 kilku, latem 40 kilku. I pomimo wielu parków Sevilla pozostaje niestety betonową pustynią rozzazona od słońca do czerwoności. Zatem zaczyna się nasza odyseja Sevillanska, zobaczymy co to będzie. Od samego początku towarzyszy nam hasło zaczerpniete z zartu: "Ida dwa koty przez pustynie... jeden mówi do drugiego: "ej stary nie ogarniam tej kuwety". Zatem my jak te koty... tez Seville jak na razie średnio ogarniamy! :)
Y aqui estamos! Tres Polocas totalmente perdidas. Sevilla es la cuarta grande ciudad de Espana. Su centro esta dividido por el rio Guadalquivir. El casco antiguo esta super grande, con las calles muy estrechas y torcidas pues hace falta de usar el mapa porque con esa o sin esa siempre esta un asco y siempre nos perdimos! Pero lo que nos lo mas sorprenda es la temperatura! Por las noches mas que veinte grados y por el dia mas o menos treinta! Eso es la vida! :)

26 października 2009

Tarifa fin de semana


Gra kolorów zachodzącego słońca z widokiem na Afrykę

Plany jak plany, często podlegają zmianą. Zamiast Lizbony kierunek: Tarfia. Klapki, recznik plazowy, pianka (bo pierwsza mysl to surfing jesli fale dopisza), szczoteczka do zebow i jedziemy! I cudnie jest tam wracać, czuje sie jakbym wracala do domu, do małego skrawka swojego miejsca gdzies na ziemi :) Pogoda dopisała więc dogorywanie na plaży brzuchem w górę, brzuchem w dół, pyszna zdrowa kolacja, czyli sałatka w rozmiarze XXL, pływanie w oceanie, śniadanie w Bamboo jednej z ulubionych knajpek, Tomatito i wszyscy, absolutnie wszyscy znajomi ktorzy przy sobocie szturmem wyszli z domów. Ajjj będzie nam brakować tego morza w Sevilli...
En lugar de irme a Lisboa, al final decidi a regresar a Tarifa por un par de dias! Increible! El pleno sol, agua en oceano clara, clarisima y no tan fria! Bueno, al final meterse en agua es horrible pero luego se puede acostumbrarse y al final vale la pena! La puesta del sol increible, fiesta en Tomatito, todos amigos - todos sorprendidos a verme porque nadie lo sabia que quiero llegar. tarifa como la recuerdo. Perfecta! :)

25 października 2009

Nuestro piso en Sevilla

Lokalizacja mniej wiecej naszego mieszkania (punkt A). Z jakies 15 minut do Casco Antiguo czyli najstarszej części miasta (czerwona obwódka).
Mój pokoik :) Kelly Slater obecny :)

I stało się, stało się nieuniknionym zlądowanie w Sevilli. Na razie niektórym to nie wychodzi, Wero z Marta nadal są w Tarifie, Juan miał jechać do Huelvy surfowac a Valentine jest na Teneryfie. Mnie udało się przesiedzieć dwa dni przed niewytrzymaniem i wybyciem na weekend nad morze :) O mieszkanku...ogromne, 4 pokoje, salon, dwie łazienki, 3 albo 4 balkony jeszcze sie nie doliczyłam. Blisko centrum wiec elegancko! Moj pokoj juz mniej wiecej zaadoptowałam. Zaadoptowanie polegało na powieszeniu plakatów z mieszkania w Tarifie na niebieskich ścianach w nowym pokoju i udawaniu, że nic się nie zmieniło, nadal ten sam pokój a za oknem szumi morze... :) Adresy beda rozdawane na zadanie :) Baza jest wielka takze wszystkich chetnych zapraszam na wakacje!
Nuestra nueva casa en Sevilla :) 4 habitaciones, salon comedor, dos banos y monton de balcones! Ajjj ademas cerca del centrum pues nos queda de puta madre! Luego voy a poner las fotos porque por ahora no hay casi nadie en la casa, pues tampoco algo pasa. Vale esta en Tenerife, Juanito desaparecido aun le vi hace algunos dias, poLocas todavia en Tarifa y ni idea cuando vienen! :) Pues... bienvenido Todos a Sevilla! No? :) Nos vemos aqui!

22 października 2009

meeting old/new friends in other part of Europe


Mimo tego, iz nasza ekipa z Tarify lekko sie rozstrzelila mozna powiedziec na 4 kontynenty to jakos nie watplimy ze nasze drogi w mniejszym lub wiekszym stopniu beda sie przeplatac ;) Tutaj z Włoszką Isabel i Franckiem Francuzem.
My briton members of Tarifean family:)

revenge




Franck był naszym wspólokatorem w Tarifie, na codzień biegał w boardshortach i koszulkach, łapał stopa z wielkim plecakiem z kitem w środku, z deską w ręku i kazdego popołudnia jechał do Valdevaqueros posurfować trochę. Po dwu miesięcznych wakacjach wrócił do Londynu, gdzie mieszka, i mimo obietnic dodania do prowadzonego przez siebie bloga posta " po wakacjach czyli Franck w garniaku w swoim biurze" nikt jeszcze nie doczekał się tych zdjęć. Zatem publikujemy! :) Na dachu wysokiego biurowca i widok z jego biura na 18 piętrze na Tower Bridge.
I think it should be more a post made by Franck called " me after Tarifa time". The post that everyone was looking forward to see. The guy always running in T-shirt, boardshorts, flip-flops, hitch-hiking with his kite and desk to valdevaqueros suddenly brought back to London reality! But I keep fingers crossed for Your Giblartar Franck! :) Ojala....! :)

London callin'


Tak... od czego by tu zacząć?

Moze od tego iz całego Londynu nie da się ogarnąć w dwa tygodnie nie mówiąc juz o dwóch dniach?! :) Moze od tego, że lepiej niz czekac kilka godzin na lotnisku Stansed na przesiadke, kupic lot za dni kilka i odwiedzic starych, dobrych znajomych? :)
Jakkolwiek jednak by nie zacząć konkluzja jest jedna - Londyn jest przepięknym i cudownym miastem. Mieszaniną kultur, narodowości i języków. Stolicą państwa wyspiarskiego gdzie wszystko jest na opak, gdzie nawet metro jezdzi po lewej stronie! Mnostwo znanych miejsc, pełno darmowych muzeów, pubów przepełnionych Angolami pijących pyszne angielskie piwa, drogich sklepów i super cudów architektury kontrastujących ze zwykłymi domami albo murami wymalowanymi graffiti. Londyn to miasto-ikona sama w sobie.
Swoją drogą speed-zwiedzanie też może być ciekawe. W jeden dzień Science Museum w Keningston, Harrods, Hyde Park, Buckingham Palace, Westminster Abbey, Big Ben, Trafalgar Square, National Gallery, Piccadilly Square i Soho... wow na sama myśl bolą mnie nogi... :)
Walking down London Streets listening to Clash "London burning" :) That's it! Just three days somewhere between two flights but really I think I spent there one week! First because I did during one day sightseeing of one week, secondly because of meeting my friends, Isabel and Franck. It was really great and unforgetable time! Thank You both! :))))

19 października 2009

mi lugar favorito



W całej Dąbrowie moim najukochańszym miejscem jest górka kościelna. Mistyczna, przerażająca, z aleją starych drzew, starym cmentarzem i kościołem. Zawsze kiedy tu jestem czas zatrzymuje sie w miejscu.
En mi ciudad hay un lugar donde me encanta sentarse por un rato y desconectar de lo que pasa alrededor. Es un lugar magico donde el tiempo se para.

13 października 2009

otoño en Polonia


Mało kto lubi jesień, wielu osobom kojarzy sie z deszczem, pierwszym śniegiem a przede wszystkim końcem letniej sielanki, rozpieszczającego słońca i rozleniwiającego ciepła. Wyjezdzalismy z Sevilli wraz z ponad 30 stopniowym upałem. Wyladowaliśmy w Polsce gdzie temperatura była o połowę niższa, z tendencją zniżkową do 5 stopni dnia dzisiejszego. Ale mimo to strasznie się cieszę, że jestem tu właśnie wczesną jesienią. To niesamowite ale dopiero teraz do mnie dotarło jaki specyficzny zapach ma nasza polska jesien. Zapach świezosci, wilgoci, grzybow, rozkladajacych sie lisci. Na dodatek moc barw, sila odglosow zwierzyny, ptactwa, leniwe poranne mgly nad jeziorami, ostre slonce chylace sie coraz bardziej nad horyzont. Jeszcze nie wiem jak wyglada jesien w Andaluzji ale wiele osob mowilo mi ze temperatury utrzymuja sie na poziomie 10 stopni, opady deszczu dzieki ktorym cala roslinnosci rozkwita feria barw. Na południu nie ma zimy, jest tylko lato i wiosna :)
Otoño en Polonia. Una de las mas bonitas temporadas del ano. La diversidad de colores, sonidos, olores.





Poznań, Polonia


Poznań, el cuidad donde estudie. Siempre me encanta regresar aqui. Todos mis amigos, monton de recuerdos, lugares bien conocidos. De todas maneras 5 anos de mi vida paso aqui :)

Sevilla


Aqui estamos... despues la mudanza muy dura, algunas horas en coche con todas las maletas, equipaje y todo que se solo pudiera coger! Hace calor, esta ruidoso pero nuestro piso nuevo es grandisimo y recompensa todo :) De todas maneras yo, Marta, Gregorio y Patricia echamos de menos de Tarifa...

3 października 2009

adios Tarifa! la segunda mudanza y bienvenido a sevilla



Jedziemy! Grzechu, Marta, Patricia i ja! Załadowani jak Marokancy po dach rupieciami, poczawszy od szklanek przez durszlagi, maskotki, kocyki, palta zimowe a konczac na bawelnie zerwanej z jakiegos pola uprawnego. Misz-masz! Zegnaj Tarifo, witaj wielki swiecie!
Za rok wracamy to juz postanowione! Tarifa jak bagno, wciaga :)
A Tarifa decimos adios, o mejor hasta luego. Venimos por el invierno a visitar amigos y hacer surf! El ano que viene ya esta decidido la gran mafia queda aqui!

la fiesta de despedida en Tomatito

Con Pera, el capo, y Barbora



Chupito enorme

Bailando detras de la barra, pero joder que hace Iza?!

Polska power!
Andrea que te pasa cazzo? Porque estas desnudo?

I nadszedl sadny dzien. Ostatni dzien pracy...potocznie mowiac impreza-rozpierducha na maksa! Moj ostatni dzien zbiegl sie tez z wyjazdem Brazylijczykow takze powodow to swietowania nie brakowało! Impreza najpierw rozkrecila sie w Tomatito a pozniej standardowo przeniosla do Mosquito konczac jakze tendencyjnie nocnym plywaniem w morzu! :) Ogromna ekipa, gran familia, mafia ponownie z przypadkowymi zebranymi z tomatito i mosquito ludzmi, jak za starych, dobrych czasow:) Mozna sie domyslec ze dnia nastepnego umieralismy...
Mi ultimo dia en trabajo fue como locura. Todos bebiendo, bailando, cantando. Los locos borrachos, claro! Al principio la gran fiesta en Tomatito, amenaza para Tarifa, luego cambio de lugar a Mosquito y al final el bano en el mar y desayuno en restaurante de Jose! Grande!!!

el grande Rad :)


No tak i po raz kolejny okazuje sie, ze swiat jest strasznie ale to strasznie maly i ludzie na siebie wpadaja. Pierwsza opcja spotkania byla taka: Rad na longboardzie zasuwa po drodze Cadiz-Tarifa, my robimy podjazd i pakujemy go do auta. No ale jako ze nam sie nie spieszylo zgarnelismy go dopiero spod domu. Mial wrocic jeszcze za dnia i wrocil... dnia nastepnego :) Tarifa wciaga!
Mi amigo de Polonia que no supiera que llega a Tarifa. Hemos bebido cerveza en la playa con puesta del sol y despues hacemos gran, gran fiesta en tomatito de mi despedida, como fuera mi ultimo dia de trabajo!

el ultimo bano en mar




Chociaz woda chlodna a slonce nie swieci juz jak zwyklo swiecic, poswiecamy sie i dajemy ostatniego nura w ocean. Lazurowa woda, plaza niemalze pusta! Oooo jeeee! :)


Playa de los Alemanes, algunos 40 kilometros de Tarifa.

molinas como en castilla la mancha


Na cyplu Europy gdzie hulaja wiatry, ktore starczylyby dla calej Hiszpanii, kilkanascie kilometrow od plazy rozciagaja sie ogromne elektrownie wiatrowe. Czy psuja widok czy nie ciezko stwierdzic...

frito loco


Ostatnie sniadanie wszyscy razem, zanim wszyscy, wszyscy sie rozjada. Hmmm jesli pizze mozna nazwac sniadaniem :) Ale tiramisu, ci co jedli moga przyznac ze bylo pierwszej klasy!
El ultimo desayuno antes que se van todos en frito loco.

los paredes de historia













Cale Tomatito jest oznaczone podpisami markerow ludzi ktorzy tu byli. Byli raz dluzej, raz krocej. Zostawiajac po sobie to rysunek, to jakas sentencje, to jakis grymas na scianie. Czesc wspisow pamietam, czesc powstala w momencie - jednego dnia sciana byla zupelnie czysta pod koniec dnia widnialy juz na niej podpisy. Na pewno niektore warto zachowac, zapamietac... tak jak ludzi je piszacych.

Simplemente...eso es el alma de Tomatito...

quien somos?

el Nonno vel. Julius Cezar el emperador grandissimo!
Polly vel Virgen del Tomatito
Andrea vel Abdul Ahmed con cuenta en banco de Afganistan

primera mudanza




Wykorzystujac dobroc Grzesia i Marty i ich pojemne auto rusza pierwsza ekspedycja przeprowadzkowa do Sevilli. Jada najmniej potrzebne rzeczy, niby pozbawilismy sie kilku kartonow ale nie rzuca sie to w oczy w naszym mieszkaniowym barłogu. Juan przed swoim wyjazdem do Sevilli naprawia hmmm i jak to sie nazywa... jakas czesc od umywalki ktora rozpadla sie w drobny pyl jak trzech walecznych wymienialo zarowke... Jednym slowem caly dom mniej lub bardziej zaangazowany w gruntowna prace.
Primera mudanza a Sevilla, se van las cosas lo menos importantes, pero de verdad no se nota nada. Todavia tenemos un monton de equipaje para llevar. Bueno, Juan esta arreglando el lavabo despues de un accidente en que estuvieron involucrado el, Marco y Fran cambiando la bombilla :)